Holly Williams P.O.V
Obudził mnie mój wkurzony ojciec, który najwyraźniej dowiedział się co wczoraj zrobiłam Veronicę. Była dopiero 6 rano i w sumie nie przyjęłam do siebie jego uwag. Nie mógł mi nic zrobić. Nie był typem ojca, który daje kary z takich rzeczy. Kazał mi poprawić swoje zachowanie i po 45 minutowym kazaniu opuścił mój pokój. Całe szczęście miałam dziś na późniejszą godzinę.
Zerwałam mój leniwy tyłek z łóżka idąc do łazienki. Wyczesałam i wyprostowałam moje długie włosy. Zrobiłam delikatny makijaż i umyłam zęby. Na szczęście wzięłam prysznic wczoraj wieczorem, więc miałam to z głowy. Ubrałam na siebie czarne rajstopy, szorty z wysokim stanem, białą bluzkę w czarne paski, którą włożyłam do spodni, na nogi wsunęłam czarne Vansy, a na ramiona zarzuciłam czarną skórę. Spakowałam książki potrzebne na dzisiaj. Przywitałam się z macochą i Vanessą. Dziewczynka wskoczyła mi na ręce na co się zaśmiałam. Ucałowałam jej policzek i odstawiłam do krzesełka. Posłałam jej miły uśmiech i wyszłam z domu wsiadając na tyły auta.
Włożyłam do uszu słuchawki włączając piosenkę ''Young&Beautiful'' - Lany del Rey.
Hot summer nights, mid July
Upalne letnie noce, środek lipca
When you and I were forever wild
Mieliśmy być tak szaleni już zawsze
The crazy days, the city lights
Zwariowane dni, światła wielkiego miasta
The way you'd play with me like a child
Bawiliśmy się razem jak dzieci
Każda piosenka przypominała mi o Justinie. To z nim spędziłam cały lipiec, bawiliśmy się w wielkim mieście. Wszystko było takie beztroskie. Nie musiałam martwić się ocenami, suką Veronicą, Thomasem, mamą i innymi rzeczami
Oh that grace, oh that body
Ten wdzięk, to ciało, ta twarz
Obudził mnie mój wkurzony ojciec, który najwyraźniej dowiedział się co wczoraj zrobiłam Veronicę. Była dopiero 6 rano i w sumie nie przyjęłam do siebie jego uwag. Nie mógł mi nic zrobić. Nie był typem ojca, który daje kary z takich rzeczy. Kazał mi poprawić swoje zachowanie i po 45 minutowym kazaniu opuścił mój pokój. Całe szczęście miałam dziś na późniejszą godzinę.
Zerwałam mój leniwy tyłek z łóżka idąc do łazienki. Wyczesałam i wyprostowałam moje długie włosy. Zrobiłam delikatny makijaż i umyłam zęby. Na szczęście wzięłam prysznic wczoraj wieczorem, więc miałam to z głowy. Ubrałam na siebie czarne rajstopy, szorty z wysokim stanem, białą bluzkę w czarne paski, którą włożyłam do spodni, na nogi wsunęłam czarne Vansy, a na ramiona zarzuciłam czarną skórę. Spakowałam książki potrzebne na dzisiaj. Przywitałam się z macochą i Vanessą. Dziewczynka wskoczyła mi na ręce na co się zaśmiałam. Ucałowałam jej policzek i odstawiłam do krzesełka. Posłałam jej miły uśmiech i wyszłam z domu wsiadając na tyły auta.
Włożyłam do uszu słuchawki włączając piosenkę ''Young&Beautiful'' - Lany del Rey.
Hot summer nights, mid July
Upalne letnie noce, środek lipca
When you and I were forever wild
Mieliśmy być tak szaleni już zawsze
The crazy days, the city lights
Zwariowane dni, światła wielkiego miasta
The way you'd play with me like a child
Bawiliśmy się razem jak dzieci
Każda piosenka przypominała mi o Justinie. To z nim spędziłam cały lipiec, bawiliśmy się w wielkim mieście. Wszystko było takie beztroskie. Nie musiałam martwić się ocenami, suką Veronicą, Thomasem, mamą i innymi rzeczami
Oh that grace, oh that body
Ten wdzięk, to ciało, ta twarz
Oh that face makes me wanna party
Sprawia, że chcę się zabawić
He's my sun, he makes me shine
On jest moim słońcem
Like diamonds
Sprawia, że lśnię jak diament
To właśnie robił ze mną Justin. Cholera jasna poznałam go do chuja dwa miesiące temu! Pokręciłam moją głową i nim się obejrzałam byłam już pod szkołą. Tata posłał mi ostrzegające spojrzenie, żebym czegoś nie nabroiła. Wywróciłam oczami wchodząc do szkoły. Pożegnałam sie z Mattem, który od razu pobiegł do Veronicy. Ta brąz suka mnie zapewne obgadywała z naszymi starymi przyjaciółmi. Zobaczyłam niedaleko niej Justina idących w ich stronę z Chazem i dwoma innymi kolesiami. Justin oparł się prawym ramieniem o filar, a ja do niego podeszłam od tyłu. Był do mnie odwrócony plecami. Objęłam go dłońmi wokół pasa muskając jego ciepłą szyję.
- Zgadnij kto. - Powtórzyłam jego słowa z wakacji składając na jego uchu skromny pocałunek.
Zobaczyłam jak Veronica pioronuje mnie wzrokiem. Justin obrócił się w moją stronę biorąc mnie w ramiona.
- Znalazłem moją małą zgubę. - Zaśmiał się powtarzając to co powiedział w wakacje.
- Tym razem to ja cię mam, skarbie. - Przejechałam paznokciami po jego torsie, a Justin cicho jęknął w moje usta składając na nich namiętny pocałunek.
Na lunchu usiadłam razem z Justinem. Veronica, Thomas, Matt i jej świta usiedli przy tym samym stoliku, ale naprzeciwko nas. Siedziałam między Justinem, a Chazem. Justin jadł swoje jabłko, a Chaz chichotał do telefonu. Zapewne pisał z Tamarą. Położyłam moje obie nogi na kolana Justina. Gładziłam palcami jego kark widząc jak powtarza na sprawdzian z matematyki. Co jakiś czas zerkałam na Veronicę, która przesyłała mi mordercze spojrzenia. Ignorowałam je kładąc głowę na ramieniu Justina.
Veronica uśmiechnęła się do mnie podstępnie. Chwyciła Thomasa za koszulkę siadając na nim okrakiem. Byli do mnie odwróceni bokiem więc wszystko doskonale widziałam. Brąz-suka zaczęła wsuwać Thomasowi język w usta. Thomas zasunął ręce na jej tyłek gniotąc go, a Veronica zaczęła drapać jego tors pod koszulką. Nie wytrzymałam i wstałam stając na proste nogi. Posłałam im groźne spojrzenie i wzięłam głęboki oddech.
- Jeśli myślisz, że będę zazdrosna to się mylisz suko. - Wytknęłam w nią palcem, na co ona również wstała.
- Oj jak mi przykro. Zapomniałam, że jeszcze nigdy nie miałaś z chłopakiem bliższego niż buziaki. Masz do cholery 19 lat i jesteś pieprzoną dziewicą! - Wykrzyczała na całą stołówkę, a ja zacisnęłam dłonie w pięści.
- Za to ty puściłaś się z Thomasem w wieku 14 lat! - Wykrzyknęłam głośniej od niej. Veronica chwyciła za swój talerz i rzuciła nim we mnie brudząc sosem od spaghetti moją koszulkę. Syknęłam i obeszłam stolik dookoła. Złapałam ją za włosy dociskając jej głowę do blatu stołu.
- Lepiej się kurwa hamuj, szmato. - Syknęłam i ją puściłam. Chwyciłam za puszkę jej coli i wylałam ją na jej włosy, twarz i zapewne drogą, różową sukienkę.
- udław się, kurwo. - Szepnęła na co wystawiłam środkowego palca w jej stronę. Chwyciłam moją torbę i wyszłam ze stołówki kierując się w stronę wyjścia ze szkoły. Nie miałam zamiaru siedzieć w niej z upieprzoną koszulką i do tego ze zjebanym humorem.
Gnając przed siebie wpadłam na kogoś. Była to dziewczyna nieco niższa ode mnie. Była bardzo ładna.
- Przepraszam, śpieszę się. - Szepnęłam wracając do mojej ucieczki, ale ona złapała mnie za rękę.
- Poczekaj, co się stało? Mogę Ci jakoś pomóc? - Spytała z troską w oczach.
- Masz jakąś wolną koszulkę? Cóż, Veronica Collins wyrzuciła na mnie cały talerz spaghetti. - Wywróciłam oczami wzdychając ciężko.
- Coś się znajdzie, chodź. - Powiedziała z uśmiechem ciągnąc mnie w stronę jej szafki. Wyciągnęła białą koszulkę obszytą koronką. - Będzie na Ciebie? - Spytała pokazują koszulkę.
- Tak, dzięki. - Rozejrzałam się dookoła i szybko zdjęłam moją zaplamioną koszulkę zakładając jej. - Przywiozę Ci ją jutro wypraną.
- Nie ma sprawy, jestem Jessica. - Podała mi dłoń z promiennym uśmiechem. - Jessica Hamilton.
- Miło mi, Jestem Holly Williams. - Uścisnęłam jej dłoń, ale ona się do mnie przytuliła odgarniając włosy z twarzy. Przytuliłam się do dziewczyny i usłyszałam dzwonek. Świetnie.
- Uciekam, mam matematykę z Quilet. - Wywróciła oczami i odwróciła się na pięcie znikając za rogiem. Quilet to chyba najgorsza nauczycielka w szkole z tego co słyszałam. Justin również miał z nią lekcję, ale on się dobrze uczył, więc nie miał z nią problemów. Przesiedziałam resztę lekcji na ławce przed szkołą. Paliłam papierosa, którego wysępiłam od mojego brata. Westchnęłam słysząc dzwonek oznaczający koniec lekcji. Ciekawe czy Justin jest na mnie zły za to co odjebałam. Widziałam go jak wychodził ze szkoły. Chciałam go przeprosić za moje zachowanie, ale jak zobaczyłam, że jest w towarzystwie całej tej ekipy i do tego jakaś blondynka idzie z nim za rękę zagotowało się we mnie. Znałam ją. Nazywała się bodajże Caroline. Kiedyś z nią jeździłam na rowerze. Kiedyś, jak miałyśmy 9 lat. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w kierunku przystanku autobusowego. Czy Justin już zapomniał, że mieliśmy spędzić dziś miło czas? Musiałam znowu zapalić. Tak naprawdę nie chciało mi się czekać 25 minut na busa. Udałam się do sklepu niedaleko szkoły i kupiłam tam paczkę Marlboro. Czym byłaby sprzedaż używek dla mnie bez sprawdzenia mojego dowodu. Wróciłam z papierosem w buzi zaciagając się mocno. Justina juz nie było. Matta też nie widziałam. Podjechał mój autobus. Wsiadłam do niego jadąc do domu.
Po godzinnej jeździe wysiadłam na mojej ulicy. Poszłam kilka kroków i byłam pod domem. Auta Justina? Co do cholery?
Otwarłam drzwi, a tam coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Mój brat, Thomas, Justin, Chaz i 8 innych chłopaków siedzieli na kanapie oglądając mecz w telewizji. Trzasnęłam drzwiami z całej siły, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Co do cholery, gdzie ojciec i Avalon? - Powiedziałam w stronę Matta, a on się zaśmiał.
- Poszli na kolację. A, zajmiesz się Vanessą? Chyba płakała. - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja posłałam mu środkowy palec. Weszłam po schodach do pokoju Vanessy. Siedziała w swoim łóżeczku i bawiła się zabawkami.
- Boże Vanessa. Co Ty taka smutna jesteś? - Powiedziałam do niej biorąc ją na ręce. Udałam się do mojego pokoju, a dziewczynka płakała. Udałam się z nią na dół, żeby zrobić jej coś do jedzenia płakała jeszcze bardziej słysząc ich krzyki. Wyszłam z małą na rękach z kuchni stając przed telewizorem.
- Jeśli w tej chwili nie zamkniecie swoich mord to przysięgam wam, rozpieprze ten telewizor waszymi głowami. Nie mam zamiaru siedzieć całą noc przy płaczącym dziecku więc morda w kubeł. - Posłałam im groźne spojrzenie i weszłam z powrotem do kuchni słysząc za sobą gwizdy. W tym momencie nie obchodził mnie nawet Justin. Niech spierdala do Caroline.
Nakarmiłam i przewinęłam Vanessę podśpiewując jej kołysanki. Po 15 minutach dziewczynka już spała. Położyłam ją do łóżeczka i pocałowałam ją w głowę.
- Holly, chodź tu na chwilę! - Krzyknął Matt, a ja niechętnie zeszłam na dół. Posłałam mu spojrzenie, żeby był ciszej. Mecz się skończył i włączyli po cichu muzykę. Został tylko Matt, Chaz, Thomas i Justin. Usiadłam na samym końcu obok Matta kładąc nogi na stół.
- Nienawidzę cię. - Syknęłam do mojego brata zamykając oczy.
- Mieliśmy nadzieję, że zrobisz nam coś do jedzenia, chłopcy zostają na noc. Ojca i Avalon nie będzie, pojechali do rodziców Avalon. Do konca tygodnia mamy wolną chatę. - Niemal się popłakałam i zamknęłam twarz w dłoniach.
- Nie myśl sobie, że będę twoją kucharką, sprzątaczką, praczką i nie myśl sobie, że nie będziesz pilnował Vanessy. - westchnęłam opierając głowę na jego ramieniu.
- Holly, możemy pogadać? - Spytał Thomas, rzuciłam mu zdziwione spojrzenie i spojrzałam na zdezorientowanego Justina.
- Jasne, chodź. - udałam się do przedpokoju opierając się o ścianę. - Czego chcesz?
- Słuchaj, przepraszam. - Złapał mnie za dłoń patrząc w moje oczy. Było w nich widać.. żal, smutek, zmartwienie. - Przykro mi, wiem że źle zrobiłem i straciłem taką wspaniałą dziewczynę. Naprawdę przepraszam.
Pokiwałam głową z obojętnością. Wtedy Thomas położył rękę na moim policzku i spojrzał mi w oczy. Oblizał swoje wargi i co do cholery? Przybliżył się do moich ust i je musnął swoimi. Wtedy wszystko wróciło. Wszystkie wspomnienia sprzed 5 lat. Nie odwzajemniłam jego pocałunku. Odepchnęłam go. Poczułam jak do moich oczu cisną się łzy.
- Nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej, nie dotykaj mnie, ani nie całuj rozumiesz?! - Krzyknęłam i pobiegłam na górę. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. kładąc się na łóżku. Kiedy się trochę uspokoiłam zdjęłam z siebie ubranie i w samej bieliźnie leżałam na łóżku. Włączyłam na słuchawkach na głos Arctic Monkeys zamykając oczy. Czułam się lepiej kiedy słuchałam ich utworów, ale to co zrobił Thomas nie dawało mi spokoju.
Pisnęłam kiedy poczułam czyjeś ręce na moich plecach. Otworzyłam oczy i odsunęłam się. To był Justin. Zakryłam moje ciało kołdrą.
- Co do cholery? - Szepnęłam ocierając moje oczy.
- Hej, przyszedłem z tobą tylko porozmawiać. - Mruknął kładąc dłoń na moim kolanie.
- Caroline ci się znudziła? - Zaśmiałam się bez humoru.
- Zazdrosna jesteś? - Uniósł brwi do góry na co spuściłam głowę.
- Nie. - Skłamałam. Rozpierdalało mnie od środka kiedy widziałam jak ją trzyma za rękę.
- Strasznie mnie pociąga jak jesteś taka zadziorna. - Szepnął w moje ucho odsuwając kołdrę z mojego ciała.
- Justin... - Szepnęłam, ale bardziej wyszło to jako jęknięcie.
- Pociągasz mnie, Holly. - Wtedy zamknęłam jego usta w namiętnym pocałunku siadając na nim okrakiem. - Pragnę cię.
~~~~~~~~~~~
8 rozdział za nami. Holly miała dziś dużo nerwów hm? Jeszcze ta akcja z Thomasem, niegrzeczny >.<
Podoba się? Jeśli tak to proszę o komentarze c:
@pvcixx
Jaka akcia, holli wkońcu porządnie zgnoiła veronice. To jest zawsze ok.
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Genialny! Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńCudowny, genialny, niesamowity! Tak mogę opisać ten rozdział, jest cudowny :* czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne *.*
OdpowiedzUsuń