poniedziałek, 30 marca 2015

21. ''Zemsta jest słodka.''

Minęły dwa tygodnie od moich urodzin. Wszystko miało iść w dobrym kierunku, a nawet już szło, ale miałam coś do załatwienia. Coś, a raczej kogoś.
Przewracając się na łóżku chwyciłam do ręki mojego iPhone'a klikając na ikonkę wiadomości. Sprawnie przesuwałam palcami po klawiaturze telefonu analizując w głowie mój bardzo dobry plan.
"Czas na zemstę suczki. Szukajcie czarnych ubrań i wiecie co macie robić. Ani słówka komukolwiek. O 17 pod salą gimnastyczną.
Holly"
Wysłałam wiadomość do Tamary, Jessici, Amy oraz koleżankę dziewczyn-jak się okazało była dziewczyną Rakima i przy okazji kuzynką Amy oraz Jess. Nazywała się Swallow. Była bardzo roześmianą i pozytywną osobą. Jako jedyna z naszego towarzystwa nie piła, nie ćpała, a nawet nigdy nie miała papierosa w ustach.
Po wysłanych wiadomościach zerwałam sie z łóżka. Miałam dokładnie czterdzieści minut do całej akcji. Ubrałam na siebie czarne obcisłe rurki, białą bokserkę, którą przykryłam czarną bluzą. Za pasek spodni wsunęłam nóż, który był mi dzisiaj niezmiernie potrzebny. Kierowała mną złość, gniew, rozczarowanie, smutek oraz gorycz. Uwierzcie mi. Taka mieszanka dla Holly Wiiliams nie jest czymś bezpiecznym i dobrym.
Złapałam jeszcze za mój telefon oraz czarna kominiarkę. Szybko wybiegłam z domu rzucając jedynie "Idę się spotkać z Tam, nie czekajcie". Później zatrzasnęłam drzwi wsuwając się na miejsce kierowcy w moim ukochanym czerwonym Audi. Dostałam to autko na moją osiemnastkę od rodziców. Byłam im za to ogromnie wdzięczna.
Podjeżdżając pod znienawidzony przeze mnie budynek uśmiechnęłam się pod nosem. Szybko wyszłam z auta kierując się w stronę drzwi. Pchnęłam je, szybkim krokiem udając się pod sale gimnastyczną. Te suki miały za chwile kończyć trening, więc na spokojnie mogłyśmy wszystko przemyśleć i dopracować.
Idąc w stronę sali zauważyłam już moje przyjaciółki. Z każdą się przywitałam opracowując plan. A był on taki:
Wejść do szatni kiedy będą się przebierać.
Nastraszyć je i pogrozić.
Oraz mała niespodzianka dla Ashley, oraz każdej z tej wywłok.
Pchnęłam drzwi do damskiej szatni zastając w środku cztery uśmiechnięte nastolatki. Wyjęłam mój nóż idąc powoli w ich stronę.
-No proszę, kogo my tu mamy.-Zaśmiałam się gorzko kręcąc nożem w dłoni.
Rozejrzałam się dookoła spotykając przerażone spojrzenia dziewczyn. Chyba się udało.
-Usiądźcie.-Powiedziałam ze spokojem, ale kiedy nie wykonały mojego polecenia wydarłam się na niemal cale płuca. -Siadać kurwa!
Usiadły. Grzeczne suki.
-Dobrze, więc teraz zadam wam parę pytań. -Stanęłam przed Ashley patrząc w jej zaniepokojone oczy. Obok mnie stanęla Tamara kładąc rękę na moim ramieniu, a w drugiej ręce bawiła się pistoletem (był on na kulki, ale głupie dziwki dały się nabrać)
-Ashley. To pytanie należy do Ciebie.- Nachyliłam się nad nią. -Dlaczego?
Niemal szepnęłam, ale kiedy nie odpowiedziała całkiem się wkurwiłam.
-Odpowiedz kurwa!-Wrzasnęłam uderzając pięścią w szafkę tuz nad jej pustą głową.
-Po prosty, zazdrościłam ci! -Po jej policzkach spływały łzy. Jej wyznanie mnie zdziwiło. - Zazdrościłam Ci tego idealnego chłopaka, ubrał, wyglądu, jesteś piękna i do tego szczupła. Nie dziwię się, ze on na Ciebie poleciał.
Zaśmiałam się gorzko.
-Zniszczyłaś moje życie. -Syknęłam przez zaciśnięte zęby. -Zabiłaś je! Zabiłaś moje nienarodzone dziecko przez twoja chorobliwa zazdrość, głupia szmato. -Krzyknęłam, a chwile później uderzyłam w jej policzek.
-Byłabym teraz w czwartym miesiącu ciąży, może za te pięć miesięcy urodziłabym córeczkę, albo synka? Może moje dziecko chciało żyć! Jesteś podłą szmatą! Nienawidzę cie!.-Krzyczałam ile sil w płucach, a przy okazji dławiłam się słonymi łzami.
Chwile później Chwyciłam za jej włosy. Miała piękne, długie blond włosy. Wiem, ze ja to zaboli, dlatego tego jednym szybkim ruchem ścięłam moim nożem jej największy atut, tak żeby sięgały jej przed ramiona.
-To jeszcze nie koniec. Dopilnuje, żebyś zgniła w więzieniu, a kiedy już z niego wyjdziesz to postaram się, abyś już nigdy nie dostała dobrej pracy. To również dotyczy się was.-Spojrzałam na trójkę innych dziewczyn, które patrzały na mnie z przerażeniem.- Moje dziecko na pewno by się cieszyło, że jest na tym świecie. Odwróciłam się na pięcie wycierając ostatnią łzę z mojego policzka. Wybiegłam przed budynek wsiadając do mojego auta. Odpaliłam szybko maszynę nie zwracając uwagi na wołające mnie przyjaciółki. Udałam się do domu. Chciałam odpocząć i wszystko przemyśleć. Zaparkowałam w garażu wychodząc z samochodu. Skierowałam się do drzwi wejściowych otwierając je.
- Jestem! -Krzyknęłam ściągając z moich stóp czarne conversy.
-Gdzie byłaś?- Spytał ozięble mój brat. Obok niego stal Justin, Chaz, Rakim oraz Aubrey.
-Co się tak patrzycie? Musiałam coś załatwić. -Wzruszyłam ramionami zsuwając z nich bluzę. Wtedy z kieszeni wypadł mi nóż. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Ja tylko wywróciłam oczami udając się do kuchni. Nalałam tam sobie szklankę wody wrzucając nóż do zmywarki.
- Co to miało znaczyć? -Wysyczał mój brat patrząc na mnie osądzająco.
- Hm, mala zemsta jeszcze nikomu nie zaszkodziła. -Puściłam im oczko, a wtedy do domu wparowały dziewczyny.
- O mój Boże, Holly nic ci nie jest?! - Krzyknęła Tamara podbiegając do mnie. - Uciekłaś stamtąd z płaczem, myślałam że coś już się stało.
Zaczęła mnie przytulać, a później było tylko gorzej. Wszyscy na mnie patrzeli wyczekująco.
- No co? - Krzyknęłam zaciskając pięści.
- Gdzieś ty była? - Spytał ze złością mój brat.
- Gówno cię to obchodzi. - Syknęłam rzucając szklanką o blat. Udałam się do salonu i usiadłam na kanapie zagryzając wargi.
- Mamy filmik. - Powiedziała nieco głośniej Amy podchodząc do mnie. Wyciągnęła swój telefon z kieszeni i pokazała wszystkim filmik. Filmik, na którym jestem ja z nożem w ręce, grożąca tym suką. Uśmiechnęłam się wspominając dzisiejszy wieczór. Filmik się skończył, kiedy ucinałam tej suce włosy. Wstałam z kanapy widząc zaskoczone miny moich przyjaciół.
- Zemsta jest słodka. - Uśmiechnęłam się szeroko i puściłam im oczko. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z salonu.


~~~~~~
Jest kolejny rozdział, strasznie krótki, ale dużo się w nim dzieje. Następny rozdział prawdopodobnie będzie w środę.
Przepraszam, że jest krótki i według mnie trochę pojechany.

Dziękuję za tyle komentarzy, kocham Was!

@pvcixx

piątek, 27 marca 2015

INFORMACJA

Witam Was wszystkich. Chciałabym Wam powiedzieć, iż irytuje mnie fakt ludzi piszących "dodaj następny dłuższy", "20 to za dużo komentarzy" itp.
Po pierwsze: piszę rozdziały dla przyjemności i dodaje je kilka razy w tygodniu. Uwierzcie, że napisanie długiego rozdziału zajmuje mi około 3 godzin, a zważając na to, że mam codziennie lekcje do 16, a popołudniami jeżdżę konno to naprawdę trudno jest mi pisać bardzo długie rozdziały i dodawać je na bieżąco.
Po drugie: Jest 20 rozdział i widzę jaka jest statystyka, a jest naprawdę duża przy rozdziale dobija do 200 wyświetleń. Więc skoro ludzie czytają mojego bloga to miłoby było gdybyście pokazali, że robię to też dla kogoś, a nie tylko dla siebie.

Dziękuję za uwagę, następny rozdział będzie tak jak już to ustaliłam.
Miłego dnia!
I dziękuję wszystkim za wszystkie miłe komenatarze i wsparcie. Kocham Was!

@pvcixx

czwartek, 26 marca 2015

20. ''I nie myślałem''

Nie, nie,
nie budźcie mnie!
Śni mi się tak ciekawie -
jest piękniej w moim śnie
niż tam, na waszej jawie.
Bo tu - po tej stronie rzęs
cudowny bezsens sprawia,
że bezlitosny sens
moich spraw sensu nie pozbawia.
Więc jawą nie nudźcie mnie -
nie, nie, nie,
nie budźcie mnie!*

Cóż, nie wszystko idzie po naszej myśli, nie wszystko dzieje się tak jak chce.
Leniwie uniosłam moje powieki mrugając nimi kilka razy, aby przyzwyczaić moje oczy do jasnego, rażącego światła.

Tydzień temu wyszłam ze szpitala, dziś miały być moje osiemnaste urodziny. Wciąż nie mogłam oswoić się z myślą, że miałabym małego człowieka, którego kochałabym ponad życie, oddałabym mu moje serce. A może urodziłabym dziewczynkę, która byłaby księżniczką o pięknych brązowych oczach jak Justin, oraz moich włosach. A może małego rozrabiaka, który psociłby i przyprawiał mnie o ból głowy.
Szkoda, że to są moje marzenia.

Westchnęłam głęboko wstając powoli z łóżka, bardzo powoli. Przeciągnęłam się pochodząc do szafy. Wyjęłam z niej ładną sukienkę w kwiatowe wzory, do tego świeżą bieliznę oraz cieliste rajstopy. Udałam się do toalety, gdzie wzięłam długą kąpiel. Wysuszyłam moje ciało ręcznikiem, a włosy suszarką. Wyprostowałam je zakładając bieliznę, a później sukienkę oraz rajstopki. Nałożyłam na twarz nieco podkładu i różu na policzki, na powiekach narysowałam równe, delikatne kreski. Przejechałam szczoteczką od maskary po rzęsach wydłużając je. Westchnęłam ciężko psikając się ulubionym perfumem. Nałożyłam na stopy czarne balerinki otwierając drzwi od mojego skromnego pokoju. Zeszłam na dół po schodach widząc w salonie wszystkich znajomych, rodzinę oraz mnóstwo prezentów. Na stole leżał ogromny tort z napisem ''Najlepszej osiemnastki Holly!'' Rozejrzałam się dookoła. Była tam Amy przytulająca się do Matta, obok nich stał Aubrey z Jessicą, Tamara stała w ramionach Chaza, moja mama obok swojego chłopaka z Jasonem na rękach, tata razem ze swoją żoną i małą córką na samym końcu. Przede mną stał Justin, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- NIESPODZIANKA! - Krzyknęli wszyscy na co podskoczyłam. Uśmiechnęłam się delikatnie. Był to prawdziwy uśmiech od paru miesięcy. Wszyscy zaczęli składać mi życzenia. Praktycznie wszystkie były takie same, dobrych ocen, dobrego samopoczucia, fajnych prezentów, dużo szczęścia i uśmiechu. Przyszła kolej na Justina. Był ostatni w kolejce. Westchnęłam, gdyż nie chciałam patrzeć w jego piękne oczy. Justin po stracie naszego dziecka był w rozsypce i jakiś nieobecny. Widocznie cierpiał. Westchnęłam stając przed nim. On chwycił moje dłonie ciągnąc mnie w stronę podwórka.
- Dokąd mnie ciągniesz? - Powiedziałam zniechęcona. W tym momencie Justin zawiązał mi oczy przez co krzyknęłam. Przyłożył mi dłoń do ust przytulając mnie do siebie.
- Csiii, nic ci nie zrobię Holly. - Szepnął do mojego ucha przez co przeszły mnie ciarki.
Chwilę później posadził mnie na bujanej ławce siadając obok mnie.
Chwilę później usłyszałam lekkie szarpanie struny i jego idealny głos.

No I didn’t think
Nie, nie myślałem
You would let me down that easy
Że tak łatwo mnie opuścisz
Oh no, girl
Oh nie, dziewczyno

And I didn’t think
I nie myślałem
It was over
Że to był koniec
Until you walked away
Dopóki nie odeszłaś
Like it was nothing baby
Jakby to było nic kochanie

In that moment was so hard for me to breathe
I ten moment był dla mnie ciężki do oddychania
You just took away the biggest part of me, yeah
Ty poprostu usunęłaś największą część mnie, tak
Life is so unpredictable, yeah
Życie jest takie nieprzewidywalne, tak
Never thought a love like yours
Nigdy nie pomyślałem, że miłość jak twoja
Would leave me all alone
Mogłaby mnie zostawić całkiem samego

You didn’t waste any time
Nie marnowałaś czasu
Like you had already made up your mind
Jakbyś przemyślała już swoją decyzję
No sympathy
Bez współczucia
Cause I was out of line
Bo byłem nie do przyjęcia

And I didn’t think
I nie myślałem
It was over
Że to był koniec
Until you walked away
Dopóki nie odeszłaś
Like it was nothing, girl
Jakby to było nic, dziewczyno*

I love you girl
Kocham cię dziewczyno
And I miss you so much
I bardzo za tobą tęsknię


Jego słowa były dla mnie jak magia. Zaczarował mnie jak nikt jeszcze.
Przysunęłam się do niego patrząc w jego cudowne oczy.
- Przepraszam Holly, kocham Cię. - Szepnął, a jego oddech uderzył w moje wargi. Oblizałam usta biorąc głęboki oddech.
- Bardzo Cię kocham, jesteś dla mnie całym światem. - Nie wytrzymałam, musnęłam jego wargi z delikatnością, a on odwzajemnił mój pocałunek z jeszcze większa pasją.


*wiersz Jeremiego Przybora
**piosenka Bad Day
~~~~~~~~~~~~

Jest i 20 rozdział.
MINIMUM 20 komentarzy = ROZDZIAŁ!

Podoba się? Justin i Holly w końcu się pogodzili.

@pvcixx

poniedziałek, 23 marca 2015

INFORMACJA

Witam moi kochani! Tak się zastanawiam, czy nie przenieść opowiadania na WattPad. Co Wy na to? Oczywiście wpisy będą tam jak i tutaj. Proszę o komentarze!

@pvcixx

niedziela, 22 marca 2015

19. ''Nie potrafię się podnieść...''

Wpadłam w obłęd. Popadłam w histerie. Popadłam w rozpacz. Popadłam w cierpienie. Popadłam w smutek. Spadłam na samo dno. I nie potrafię się podnieść.

Leżałam przez dwa dni, w ogóle nie wstawałam z łóżka, pomijając potrzeby fizjologiczne oraz picie wody. Znów czułam się źle, tak źle jak nigdy. Ale nic nie trwa wiecznie. Justin i Matt zostali u nas w domu, postanowili trochę tutaj posiedzieć i ''zaopiekować'' się mną czy coś.

Obudził mnie dźwięk budzika. Westchnęłam przejeżdżając ręką po moich długich włosach. Udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam moje mokre włosy suszarką i je rozczesałam zostawiając lekkie fale. Postawiłam dziś na naturalność. Jedynie trochę pomalowałam moje rzęsy. Ubrałam na siebie czarne rurki, luźną-szarą koszulkę oraz ciepłą czarną bluzę. Wsunęłam na moje stopy vansy, chwyciłam moją torbę i wyszłam z pokoju kierując się w dół. Czekali tam już na mnie wszyscy. Wywróciłam oczami kierując się w stronę wyjścia.
- Holly zaczekaj. - Mruknęła moja matka. Odwróciłam się kładąc ręce na biodrach.
- Na co? - Parsknęłam śmiechem odgarniając moje włosy.
- Matt i Justin jadą z tobą do szkoły, od dziś będą z tobą tam chodzić, żeby zobaczyć co się tam dzieje. Cóż, skoro nie chcesz z nami rozmawiać-to nasze jedyne wyjście. - Powiedziała stanowczo trzymając na rękach Jasona.
- Cokolwiek. - Jęknęłam zła i wyszłam z domu stając obok czarnego Range Rover'a Justina, a chwilę później usiadłam na tylnim siedzeniu. Przymknęłam oczy oddając się drzemce.

- Holly, obudź się. - Ktoś ciągle szturchał moje ramię. Jęknęłam otwierając drzwi. Był to pochylający się nade mną Justin. Kiedy był tak blisko miałam ochotę go pocałować. Spoglądałam to na jego usta, to w jego oczy. Oblizałam wargi, ale chwilę później sobie przypomniałam. - PRZECIEŻ TEN KUTAS CIĘ ZOSTAWIŁ HOLLY, KAŻ MU SIĘ OD CIEBIE ODJEBAĆ. - Pomyślałam sobie i odepchnęłam go od siebie. Szybko wyszłam z auta kierując się w stronę szkoły. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się przy mojej szafce. Wyciągnęłam książki do angielskiego udając się do sali.

Była pora lunchu. Wyszłam z sali od języka francuskiego kierując się do łazienki. Szybko się wysiusiałam i umyłam ręce. Poprawiłam moje włosy, a kiedy chciałam wyjść ktoś zagrodził mi drogę. Była to Ashley i jej zjebana świta. Jęknęłam z frustracji próbując wyjść z łazienki.
- Dokąd to, do twojego brata-ochroniarza? - Powiedziała Ashley, na co reszta wywłok zaczęła się śmiać.
- Oh, a co to za przystojniak, który jest razem z nim? - Oblizała wargi Nora stając bliżej mnie. - Hm, ciekawe co by się stało, gdybyśmy całkiem przypadkiem wylądowały w łóżku, hm?
Zagotowało się we mnie, nie wiem co mi się stało. Moja dłoń zetknęła się z jej policzkiem tworząc mocny, czerwony ślad. Momentalnie zostałam pchnięta na podłogę za włosy przez co krzyknęłam. Ashley trzymała mnie ciało, a reszta dziewczyn kopała mój brzuch. Głośno krzyczałam przez płacz, błagając by mnie zostawiły. Nie mogłam wytrzymać z bólu. Pochyliłam się nad toaletą i zwymiotowałam wszystko, czyli nic.
One jednak nie dawały z wygraną. Kilka razy uderzyły moją głową o sedes, a Nora ciągle biła mój brzuch i podbrzusze. Miałam dość. Chciałam umrzeć.
Kiedy rozbrzmiał dzwonek one na reszcie sobie odpuściły. Wyszły z toalety zostawiając mnie tam samą. Poczułam jak z mojej kobiecości coś wypływa. Czułam ogromny brzuch w podbrzuszu, był tak silny, że krzyczałam. Błagałam o pomoc. Spojrzałam w dół. Była to krew. Przeraziłam się. Chwyciłam się mocno za brzuch i wybiegłam z toalety. Udałam się w stronę parkingu, ale doszłam tam dopiero po jakichś piętnastu minutach.
Wychodząc na parking upadłam. Skuliłam się czując kolejną falę przeszywającego bólu w moim brzuchu. Krzyczałam dławiąc się moimi łzami. Co one mi do cholery zrobiły?
Później poczułam ramiona, które mnie oplatały. Zaciągnęłam się mocno zapachem perfum. Wiedziałam-to był Justin. Mój Juss, tak mi go brakowało.
- Justin.. - Szepnęłam, kiedy wszedł ze mną do auta i posadził mnie na swoich kolanach jeżdżąc rękoma po moich włosach i twarzy.
- Kocham Cię Justin. - Wyszeptałam, chociaż nie byłam pewna, czy to wyszło z moich ust, czy tylko sobie to uroiłam. Chwilę później nie widziałam już nic. Jedynie ciemność, nawet nie poczułam bólu. Czyżby moje męczarnie się skończyły? Może umarłam?

Otworzyłam oczy. Kilka razy mrugnęłam przyzwyczajając się do jasnego światła.
- O mój Boże, obudziła się! - Krzyknęła moja matka wybiegając z sali. Wywróciłam oczami ruszając powoli palcami. Od razu ból przeszedł przez moje podbrzusze.
Chwilę później do środka weszli lekarze, moja zapłakana matka, jakieś pielęgniarki, mój brat, Tamara i Justin. Justin usiadł obok mnie łapiąc mnie za rękę. Wymamrotał bezgłośne ''przepraszam'' całując moją dłoń. Zerknęłam na niego zdezorientowana i rozejrzałam się dookoła.
- Panno Williams, mamy dla Pani informację. - Powiedział ze skruchą w głosie jeden z lekarzy.
- No to słucham?
- Może być to dla Ciebie ciężkie, dlatego jest tutaj Pani psycholog. - Kiwnął głową w stronę kobiety ubranej całą na biało.
- Witaj kochana, jestem Chloe Amando. Jestem szpitalnym psychologiem. To co usłyszysz może być dla Ciebie szokiem. Ale tutaj wszyscy są dla Ciebie, żeby Cię wspierać. - Usiadła obok mnie na łóżku patrząc w moje oczy.
- Ktoś mi powie o co tutaj chodzi? - Spojrzałam na Justin, ujrzałam łzę, która wypłynęła z jego oka. - Dlaczego płaczesz?
- Straciliśmy je. - Wtulił twarz w moją dłoń ściskając ją z całej siły.
- O CO CHODZI?! - Podniosłam głos chcąc się dowiedzieć co się dzieje.
- Kochanie, poroniłaś. - Szepnęła Pani psycholog ze smutnym uśmiechem na twarzy.

~~~~~~~~

Ale drama hm? Rozdział jest krótki, ale dużo się dzieję.

Rozdział specjalnie dedykuję dla Ani Rudzielcowej.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

@pvcixx

czwartek, 19 marca 2015

18. "Nie chciało mi się kurwa żyć… "


Holly Williams P.O.V

Minęło półtora miesiąca od mojej przeprowadzki do mamy.

Wszystko się zmieniło, 24 lutego urodził mi się braciszek, którego mama nazwała Jason. Poznałam również jej nowego faceta, niedługo mają wziąć ślub cywilny i przeprowadzić się do większego domu.
Ja przeniosłam się do nowej szkoły, Tamara czasami do mnie przyjeżdżała i próbowała mnie pocieszać, wyciągać gdzieś z domu. Ale ja nie potrafiłam, tęskniłam za moim Justinem.
W nowej szkole było jeszcze gorzej, byłam w niej gnębiona przez głupie, sukowate lalki. Ale moja pewność siebie umarła wraz z odejściem Jussa. Teraz się poddawałam.

Dziś był kolejny straszny dzień, był to poniedziałek. Wiedziałam, że będzie strasznie.
Wstałam około szóstej rano, wzięłam szybki prysznic, następnie ubrałam się w TO, a po wyprostowaniu włosów udałam się na dół. Ucałowałam w policzek moją mamę, a następnie mojego malutkiego braciszka, który leżał na kolanach mojej mamy. Uśmiechnęłam się delikatnie powoli wychodząc z domu. Zamknęłam cicho drzwi, aby nie obudzić Jasona.
Przez ten czas prawie w ogóle nie jadłam, schudłam jakieś 6 kilogramów, co martwiło moją mamę, ale mówiłam, że to przez stres związany ze szkołą.
Włożyłam do moich uszu słuchawki i włączyłam piosenkę od Rakima ''Purple Swag''. Cholera, ciągle o nich myślałam. Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się natarczywych myśli i nim się obejrzałam po moim krótkim spacerze byłam przed budynkiem okropnego piekła. Nie mogę powiedzieć, że się nie bałam. Strasznie się bałam, nie wiedziałam czy czeka mnie dzisiaj kolejna dawka upokorzenia, czy też w końcu sobie dadzą spokój.
Weszłam do środka udając się od razu do mojej szafki. Kiedy znalazłam się w tym budynku moje Conversy były bardzo ciekawe. Westchnęłam dochodząc do szafki. Wyjęłam z niej potrzebne książki, akurat miałam mieć angielski.
Już się chciałam obrócić zanim ktoś zatrzasnął przed moim nosem drzwi do mojej szafki, Obróciłam głowę i ujrzałam je. Pierdolone, głupie wydry. Ashley uśmiechała się do mnie wrednie, a obok niej stała Nora, Tiffany, Charlie oraz Taylor. Złapały mnie dyskretnie za rękę prowadząc do damskiej toalety. Przegoniły stamtąd wszystkie inne dziewczyny, które zaraz się zmyły. Zostałam pchnięta na ścianę przez co uderzyłam mocno plecami, a z moich ust wycisnął się gardłowy jęk.
Ashley wylała na moją nową koszulkę całą zawartość gorącej kawy ze swojego kubka, która zaczęła piec moją klatkę piersiową.
- I jak suko, miło ci? - syknęła przez zęby Nora uderzając mnie w policzek. Jęknęłam, a chwilę później Tiffany kopnęła mnie w brzuch przez co upadłam. Ashley i Taylor złapały mnie za włosy na kolanach wlecząc do kabiny, gdzie były toalety. Zbliżyły moją twarz do sedesu, a później włożyły mi do niego głowę. Jakby tego było mało spuściły wodę, przez co zaczęłam się dusić z braku powietrza. Kiedy cała woda spłynęła one kilka razy mnie kopnęły w brzuch i odeszły. Opadłam na podłogę.

Jakąś godzinę później wybiegłam cała zapłakana i obolała ze szkoły. Pobiegłam od razu do domu, bez słowa udałam się na górę i rzuciłam na łózko zanosząc płaczem.
Po kilku godzinach płakania musiałam w końcu się umyć. Moja klatka piersiowa była delikatnie poparzona, na brzuchu miałam siniaki, a mój makijaż był cały rozmazany. Wzięłam głęboki oddech ściągając z siebie ubrania.
Kiedy byłam w samej bieliźnie do mojego pokoju wparowała do mojego pokoju.
- Holly kochanie, może coś zj... - Przerwała kiedy zobaczyła moje całe ciało. Zrobiła wielkie oczy, a chwilę później się rozpłakała. - Co ci się stało kochanie...?
Odwróciłam wzrok zakrywając się bluzką.
- Mamo, nie przejmuj się. - Mruknęłam siadając na łóżku.
- Nie przejmuj się? Skąd do cholery masz siniaki na ciele i poparzone piersi?! Masz podbite oko, ktoś cię pobił? - Szepnęła z żalem w oczach i ze smutkiem w głosie. Niepewnie kiwnęłam głową spuszczając wzrok. Nic więcej nie mówiąc moja matka wybiegła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Ja jedynie opadłam na łóżko i pozwoliłam, aby z moich oczu wyleciały łzy.


Justin Bieber P.O.V


Siedziałem w skromnym mieszkaniu Matta razem z Chazem i nim. Popijaliśmy piwo i rozmawialiśmy o różnych sprawach, które uwielbiali faceci.
Nagle rozbrzmiał telefon Matta przerywając naszą rozmowę o samochodach.
- Halo?- Mruknął niechętnie Matt dając na głośnomówiący.
- Matt? - Szepnął damski, zapłakany głos.
- Mamo, co się stało? - Spytał wpatrując się w ekran telefonu ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie wiem Matt, ja... ja sobie chyba nie daję rady. Musisz przyjechać.. - Szepnęła zanosząc się płaczem.
- Z czym nie dajesz rady, mamo?
- Holly... - Zamarłem słysząc jej imię. - Z nią jest źle... Ona schudła dosyć dużo, no a dzisiaj kiedy weszłam do jej pokoju, kiedy się rozbierała ujrzałam coś... strasznego.
- Co takiego?
- Ona została pobita, pobita tak, że ledwo oddycha. Ma całe sine uda, brzuch, a pod okiem fioletowe limo. Do tego ktoś jej popalił klatkę piersiową, wygląda na oprzenie kawą lub herbatą. Musisz mi pomóc Matt, musisz pomóc Holly.


Holly Williams P.O.V

Obudziłam się około piątej nad ranem.Od razu jak wstałam udałam się pod prysznic. Wsunęłam się pod niego, a moje ciało ogarnął spokój, ale tylko chwilowy. Po piętnastu minutach wyszłam spod prysznica, ubierając się w pierwsze lepsze ciuchy. Zrobiłam makijaż przykrywając mojego siniaka na policzku. Westchnęłam, chwyciłam moją torbę i wybiegłam z domu nie chcąc się spotkać z moją mamą. Weszłam do okropnego budynku chwilę przed dzwonkiem udając się na lekcję.

Po ośmiu godzinach wyszłam ze szkoły, o dziwo nie było dzisiaj nic nieprzyjemnego oprócz kilku wyzwisk, a raz dostałam w twarz od Nory. Za co? Tak naprawdę nie wiem, chyba za nic. Nie mam pojęcia, one są kurwami.

Doszłam do domu, a przed nim zobaczyłam auto Matta, zajebiście. Nie wiem po co on tu przyjechał, ale dobra.. Miałam to w dupie. Nienawidziłam go za to, że pozwolił mi stamtąd odejść tak łatwo. Jego koledzy byli chyba ważniejsi ode mnie.
Westchnęłam wchodząc do środka.
- Wróciłam. - Krzyknęłam, ale zastała mnie cisza. Westchnęłam zsuwając z siebie buty.
Weszłam do salonu i ujrzałam tam moją mamę, tatę, Matta, Tamarę, oraz Justina. Zamarłam.
- O co chodzi? - Mruknęłam rzucając torbę pod ścianę.
- Musimy porozmawiać, Holly. - Powiedział mój ojciec surowym tonem. Co ja znowu zrobiłam?
- O czym? Po co Wy tu wszyscy jesteście? - Westchnęłam, a chwilę później Matt podszedł do mnie łapiąc mnie z całej siły za rękę. Jęknęłam, a on podniósł moją koszulkę ukazując moje siniaki.
- Ja pierdole, skąd to masz?! - Krzyknął luzując uścisk na moim ramieniu. Moje siniaki wyglądały tak naprawdę coraz gorzej. Miały kolor purpurowo-fioletowo-czerwony. Westchnęłam spuszczając głowę.
- Kto cię kurwa skrzywdził? - Powiedział głośnym tonem Juss wstając i podchodząc do mnie. - Opowiedz mi do cholery!
- Ty mnie kurwa skrzywdziłeś. Skrzywdziłeś moje jebane serce i połamałeś je na milion kawałków. Po co ci to było? Nie trzeba było się bawić w związek tylko najebać i przelecieć. Po w sumie tylko dobrze nam się pieprzyło, huh? Mój ból psychiczny boli bardziej od tego fizycznego, z którym zmagam się codziennie w szkole. I nikogo to nie powinno obchodzić, jestem do tego przyzwyczajona od prawie dwóch miesięcy. Spierdalajcie wszyscy, nikt tego nie rozumie. - Krzyknęłam odwracając się na pięcie, wyrywając przy tym z uścisku mojego brata. Pobiegłam do góry zanosząc się głośnym i histerycznym płaczem. Położyłam się na łóżku zwijając moje ciało w pozycję płodową.
Nie chciało mi się kurwa żyć.

~~~~~~~~~~~~
i jak Wam sie podoba? 
Następny rozdział-25 komentarzy!!!!!

@pvicxx

poniedziałek, 16 marca 2015

17. ''Jesteś bezpieczny.''

 Od całego incydentu z zerwaniem, mojej ucieczki oraz namieszaniem mi w głowie przez tego idiotę minęły dwa tygodnie. Justin nadal mnie unikał, powiedział, że dla nas i tak nie ma szans, mimo że mnie kocha wie, że w końcu wyjadę i że możemy sobie nie poradzić. Matt mu to powiedział, nienawidziłam ich wszystkich przez to co mi zrobili. Miałam ochotę ich zabić.

Nie mogłam wrócić do mamy, ponieważ ona znowu wyjechała za granicę, tym razem do Francji. Za dokładnie trzy tygodnie i dwa dni miały być moje 18 urodziny. Chciałam wtedy wrócić do domu i odpocząć, rozpocząć naukę w dobrej, nowej szkole, chciałam sobie ułożyć nowe życie.

Dzisiaj była sobota. Cały tydzień chodziłam do szkoły i unikałam wszystkich. Kilka ludzi chciało ze mną nawiązać kontakt, Jessica, Amy, Matt, a nawet Aubrey czy Chaz. Jednak ich ciągle ignorowałam, co dotyczyło się również Tamary. Ja po prostu chciałam być sama. Ciągle było mi źle i smutno, ale najwyraźniej Jay miał to w dupie. Nie odzywał się do mnie, nawet na mnie nie patrzył. Raz na niego wpadłam, a wtedy mruknął ''Sory'' i ruszył dalej nawet na mnie nie patrząc. Przykre.

W sumie dlaczego ja się łudziłam? Wiedziałam, że prędzej czy później to się zjebie. Justin Bieber nie kocha, Justin Bieber nie ma uczuć. Justin Bieber mnie zranił. Justin Bieber to dupek, który jest zjebanym egoistą, miesza ludziom w głowie, a potem ich wypierdala.
Ja, Holly Williams przysięgam na wszystko co kocham, że go nienawidzę. Nienawidzę go z całego serca. Czy nienawiść może iść w parze z miłością? Kocham go. 

Po moim długim rozmyślaniu wyszłam z łóżka schodząc na dół. Nawet nie spojrzałam na zegarek. Udałam się do salonu, skąd dochodziły śmiechy i chichoty. Doskonale wiedziałam kto u nas siedział. Nasza dawna paczka.

Powoli weszłam do salonu spoglądając na wszystkich dookoła. Nie mogło tam nikogo zabraknąć. Amy, Jessica, Chaz, Veronica, Matt, Aubrey, Rakim oraz Justin. Kurwa, zapewne wyglądam jak gówno.
- Ma ktoś szluga? - Mruknęłam nie patrząc na nikogo. Błądziłam wzrokiem po wszystkim dookoła czekając, aż ktoś mi odpowie.
- Jasne, trzymaj. - Powiedział Aubrey na co się delikatnie uśmiechnęłam. Spojrzałam na moich przyjaciół. Pewnie byli zaskoczeni, że się odezwałam. Wzięłam od niego papierosa sięgając po zapalniczkę.
- Dzięki. - Powiedziałam bez emocji wychodząc na taras. Było dość zimno, a ja dopiero co wyzdrowiałam. Jestem taką idiotką, ugh.
Miałam na sobie jedynie szorty i luźną koszulkę, a na stopach skarpetki. Stanęłam na zimnym kamieniu wsuwając papierosa między wargi. Odpaliłam go zaciągając się dymem. Nagle mój telefon zadzwonił przez co podskoczyłam i uderzyłam głową o belkę, które była bardzo blisko mojej twarzy. Zaklęłam pod nosem wyciągając telefon z kieszeni. ''Mamuś x''
Kliknęłam na zieloną słuchawkę przykładając telefon do ucha.
- Halo? - Jęknęłam masując drugą ręką moje czoło.
- Cześć kochanie, tutaj mama.
- Cześć mamo, co słychać?
- Wszystko w porządku. - Mruknęła wzdychając ciężko.
- Mamo stało się coś? - Szepnęłam po kilkunastu sekundach siedzenia w ciszy.
- Mam dla ciebie wiadomość. - Westchnęła widać było jej z czymś ciężko.
- Słucham.
- Jestem w ciąży. - Powiedziała z drobną radością ale i też zmartwieniem w głosie. Moje oczy się rozszerzyły, a papieros upadł na ziemie.
-Że co?!Cholera - Krzyknęłam uderzając się w głowę otwartą dłonią.
- Tak, to już siódmy miesiąc kochanie, chciałabym, żebyś przyjechała i pomogła mi przy dziecku.
- Oczywiście, ale z kim?! Dlaczego ja nic nie wiem? - Westchnęłam biorąc z podłogi papierosa i gasząc go w popielniczce.
- Wszystko opowiem Ci w domu, po prostu przyjedź jak najszybciej.
- Dobrze. - Westchnęłam wchodząc do domu. Rozłączyłam się chwilę później, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Szybko udałam się do mojego pokoju. Chciałam jak najszybciej zobaczyć tego malca, ciekawe jak będzie wyglądać, czy to chłopiec, czy to dziewczynka.

Usiadłam na moim łóżku biorąc do ręki telefon. Akurat dzwoniła do mnie Tam.
- Halo? - Westchnęłam wywracając oczami.
- Otwórz mi drzwi, cipko! - Krzyknęła rozłączając się. Spojrzałam przez okno, a tam stała Tamara z walizką machając mi. Zaczęłam piszczeć zbiegając na dół.
- Co do cholery? - Krzyknął Matt wychodząc do przedpokoju. Złapał mnie za ramiona, ale ja go odpechnęłam biegnąc do drzwi. Otworzyłam je, a moja przyjaciółka od razu wpadła w moje ramiona.
- O Mój Boże!!!! - Krzyczała do mojego ucha idąc ze mną do salonu.
- Tamara?! - Krzyknął Chaz wstając ze swojego miejsca.
- Niespodzianka! - Krzyknęła Tam wpadając w ramiona Chaza.

Uśmiechnęłam się widząc ich takich szczęśliwych. Tamara usiadła na kolana Chaza, a ja na samym końcu w salonie na fotelu. Wyłączyłam się z rozmowy dopóki nie usłyszałam mojego imienia.
Podniosłam głowę patrząc na moich przyjaciół, a potem na Veronicę, siedzącą na kolanach Justina.
- Och Holly, słyszałam, że się pieprzysz z kim popadnie. - Wymruczała z fałszywym uśmieszkiem na twarzy.
- Przepraszam? - Zrobiłam minę w stylu ''wtf, odjeb się''
- No dobrze słyszałam, cała szkoła o tym wie. - Zaśmiała się odgarniając swoje ciemne włosy na ramiona. - Nie dziwię się, że Justinek z tobą skończył. Kto by chciał być z dziwką.
Zacisnęłam moje pięści. Miałam wielką ochotę ją uderzyć. Tak też zrobiłam. Zerwałam się z fotela, a chwilę poźniej moja pięść spotkała sie z policzkiem Veronici.
- Ty suko! - Krzyknęła szarpiąc mnie za włosy. - Dobrze ci tak, a teraz wiesz co? Patrz i ucz się.
Posłała mi cwany uśmiech i rzuciła się na Justina. Od po prostu odwzajemniał jej pocałunki kładąc ręce na jej pośladkach. Chłopcy zaczęli chichotać, kiedy Veronica pchnęła Justina ściągając jego koszulkę. Ocierała się swoją obleśną cipą o przyrodzenie mojego chłopaka. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Odwróciłam się i szybko wybiegłam z salonu biegnąc do mojego pokoju. Dość tego, jadę do domu. Do prawdziwego domu.

Chwyciłam moje dwie walizki i zaczęłam wszystko po kolei pakować.
- Co ty robisz? - Usłyszałam głos Matta, a chwilę później poczułam jak obejmuje mnie ramieniem.
- Wypierdalaj w swoje sprawy. Gówno cię to obchodzi, z resztą tak jak wszystkich innych. Odjeb się, wracam do mamy. - Syknęłam odpychając go. Wypchałam go zza drzwi zamykając je na klucz.

Wsunęłam na siebie czarne rurki z wysokim stanem, czarną bluzę i czarne botki. Na ramiona zarzuciłam mój płaszcz. Chwyciłam moją torebkę i dwie walizki schodząc na dół. Weszłam do salonu dzwoniąc po taksówkę.
- Żegnajcie. Miło było, ale chyba czas wrócić do mojego prawdziwego domu. Będę tęsknić. - Wyszeptałam przez łzy. Przytuliłam mocno Jessicę, Amy, Chaza, Tamarę, Aubreya i Rakima wychodząc z salonu. Wszyscy patrzeli na mnie oszołomieni.

Chwilę później byłam już w taksówce. Pokierowałam kierowce dokąd ma jechać. Miałam w dupie, że zapłacę majątek za podróż. Chciałam jechać do domu.
Napisałam mamie sms'a: ''Mamo, będę nazajutrz. Kocham cię xx''. Kliknęłam wyślij i poddałam się snu.

Kilkanaście godzin później byłam pod moim domem wysiadając z auta. Zapłaciłam kierowcy dosyć pokaźną sumkę. Chwyciłam za moje walizki wchodząc do domu. Mama na pewno była na zakupach lub w pracy. Weszłam na górę udając się do mojego starego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko biorąc do ręki mój stary zeszyt, w którym pisałam teksty piosenek.

Lonely float got in the waySamotny statek na drodze
You are the feel, and knew it anywayTy jesteś przeżyciem, tak czy siad zdajesz sobie z tego sprawę
Take a chance, it wasn't what you knowWykorzystaj szansę, to nie jest to, co myślałeś
Take my hand, and don't let go
Weź mnie za rękę i nie odchodź 
Oh, ooh ooooh
You can do it,Możesz to zrobić
Don't breakNie przerywaj
Yeah, you'll pull through it,Tak, możesz to dokończyć
You're safeJesteś bezpieczny
Yes, you can do itTak, możesz to zrobić
Don't breakNie przerywaj
Yeah, you'll pull through it,Tak, możesz to dokończyć
You're safe
Jesteś bezpieczny. 

W tym momencie zaczęłam zanosić się płaczem. Odrzuciłam mój zeszyt przez cały pokój wrzeszcząc do poduszki.

Kochałam go, bardzo mocno.
Chciałam, aby on kochał mnie.
Tęsknie za nim.
Był dla mnie wszystkim.
Dlaczego to wszystko się źle skończyło?
Potrzebuję go.


~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest kolejny rozdział, podoba się? Trochę drama, ale cóż. To nie koniec opowiadania, wszystko się jeszcze okażę.

20 komentarzy = rozdział!!!
@pvcixx

środa, 11 marca 2015

16. ''Kocham cię jak wariat..''

Holly Williams

Obudził mnie uporczywy dźwięk budzika. Spojrzałam na zegarek, była 6:10. Niechętnie wstałam z łóżka przeciągając się. Dzisiaj był poniedziałek, pierwszy dzień szkoły w nowym roku. Nawet tam nie poszłam, a już miałam dość.
Udałam się do łazienki, odkręciłam ciepłą wodę wchodząc pod prysznic. Namydliłam moje ciało ulubionym żelem, a włosy umyłam jagodowym szamponem. Spłukałam z siebie wszystko wychodząc spod prysznica. Wysuszyłam moje włosy, wytarłam ciało wracając do pokoju. Założyłam na siebie ubrania, a całość prezentowała się tak.
Chwyciłam moją torebkę i zbiegłam na dół. Spojrzałam na moje iPhone'a, dochodziła siódma rano. Westchnęłam wychodząc przed dom. Matt nocował u Amy, więc musiałam sama jechać do szkoły. Jasne, mogłabym zadzwonić po Justina, ale nie chcę go obarczać moimi obowiązkami. Od prawie tygodnia nie mamy ze sobą kontaktu. Dzwoniłam do niego z kilkanaście razy i wysłałam parę sms-ów, ale na marne. Justin się nie odezwał. Po tym jak się kochaliśmy i spędziłam u niego noc jego tata przyjechał z delegacji. Może chcę z nim spędzić trochę czasu. Nie wiem, mam nadzieję, że będzie dzisiaj w szkole.
Udałam się na przystanek autobusowy, a chwilę później podjechał mój autobus. Wsiadłam do niego siadając na końcu.
Godzinę później był na miejscu, była 8:30, więc bez sensu było iść na piętnaście minut lekcji. Usiadłam na ławce przed szkoła wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wsunęłam jednego między wargi odpalając go. Zaciągnęłam się dymem wypuszczając go po chwili.
Wtedy do moich uszu dobiegł dźwięk silnika. Spojrzałam na parking, a tam wysiadł Justin. Zaraz, on nie był sam.
Jestem pewna, że moja szczęka przebiła ziemię. Zaraz za nim szła Veronica i złapała go za rękę. Justin złączył ich palce, a chwile później pocałował jej wargi, Myślałam, że śnię. Zerwałam się na proste nogi gasząc papierosa. Byli już prawie pod drzwiami kiedy rozbrzmiał dzwonek.
- Justin! - Krzyknęłam biegnąc w ich stronę.
- Justin! - Chwyciłam go za ramię, na co ten się obrócił.
- Czego chcesz, Holly? - Mruknął nie patrząc mi w oczy.
- Możesz mi do cholery wyjaśnić co to ma znaczyć? - Wskazałam na ich splątane ręce.
- A to, zapomniałem ci powiedzieć, że z nami koniec. Po prostu nie czuję tego czegoś do ciebie. - Powiedział ze spuszczoną głową. Poczułam jak moje serce kruszy się na milion malutkich kawałeczków.
- Ale ja... jak to? - Do moich oczu napłynęły łzy, ale nie mogłam pozwolić im teraz wycieknąć.
- Przynajmniej dobrze nam było razem w łóżku. - Puścił mi oczko, odwrócił się i odszedł.
Odszedł chłopak, którego obdarzyłam takim silnym uczuciem. Wciąż stałam tam i wpatrywałam się w nich, kiedy odchodzili. Ta szmata zrobiła mi to po raz drugi. Odebrała mi chłopaka, na którym mi zależało.
Chwilę później poczułam jak ktoś łapie moją dłoń. Spojrzałam w bok, to była Jessica. Posłała mi słaby i pocieszający uśmiech. Wtedy coś we mnie pękło. Po prostu się rozpłakałam. Odwróciłam się i zbiegłam po stromych schodach biegnąc przed siebie.
Biegłam ile sił w nogach, aż nie straciłam oddechu. Biegłam sprintem chyba przez jakieś dwadzieścia minut. Dobiegłam na jakąś małą łąkę, otoczoną jeziorkiem. Byłam na jakiejś wysepce z dala od wszystkich. Opadłam na trawę zanosząc się płaczem. Po prostu leżałam na ziemi płacząc. Było dosyć chłodno, a ziemia była lodowata. Aktualnie miałam w dupie moje zdrowie. Chciałam o nim zapomnieć, źle się czułam. Źle się czułam, że wszyscy wokół są fałszywi. Justin - zależało mi na nim, opuścił mnie. Veronica - zrobiła mi to drugi raz, mam nadzieje, że tym razem nie będzie ''do trzech razy sztuka''. Nie, nawet nie mam zamiaru się wiązać z nikim innym. Cierpiałam. Mocno cierpiałam. Chciałam tylko wrócić do mojego domu, do mamy, muszę wrócić.

Po jakichś czterech godzinach w końcu podniosłam się z ziemi. Chwyciłam za moją torebkę i wyszłam z polanki. Udałam się na przystanek autobusowy, a za chwilę wsiadłam do busa. Byłam półtora godziny później w domu ze względu na korki. Wysiadłam kilka przystanków przed domem mojego ojca. Weszłam do sklepu i kupiłam sobie wódkę, oraz dwie paczki papierosów. Schowałam wszystko pod książki, żeby przypadkiem tata mi tego nie skonfiskował. Nie chciałam iść do domu. Postanowiłam trochę się napić przed powrotem. Usiadłam na huśtawce na placu zabaw, na który kiedyś przyszłam z Justinem. Odkręciłam korek robiąc kilka łyków palącej cieczy. Rozejrzałam się dookoła, nagle wszystkie wspomnienia wróciły.

*flashback*

- Justin no chodź, jeszcze trochę. - Zaczęłam się śmiać widząc minę Justina. Był widocznie zmęczony zabawą ze mną na placu zabaw. Ja niestety byłam zwariowaną osobą i nigdy nie miałam dość takich zabaw. Usiadłam na huśtawce patrząc na mojego chłopaka.
- Pobujaj mnie. - Mruknęłam trzymając się za łańcuchy od huśtawki.
- Już idę. - Przewrócił oczami stając za mną. Złapał mnie za biodra i zaczął odpychać. Zrobił tak jeszcze kilkanaście razy
.
Kiedy mi się znudziło weszłam na zjeżdżalnie wchodząc na dużą rurę, która służyła do zjeżdżania.
- Patrz Justin, bawię się w Twój zawód. - Mruknęłam śmiejąc się głośno. Po chwili po niej zjechałam wpadając w ramiona mojego Justina.
- Bardzo śmieszne. - Wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną obkręcać. Przewinął mnie sobie przez ramię i zaczął biec. Biegł przed siebie co jakiś czas się kręcąc.
- Zostaw mnie do cholery! - Krzyczałam śmiejąc się cały czas. Starałam się bić go pięściami, żeby mnie w końcu postawił.

Jemu też się chyba znudziło i położył mnie na trawie. Ułożył się nade mną składając na moich wargach pojedyńczy pocałunek.
- Szaleję za tobą, Holly Williams. - Mruknął w moje wargi przytulając mnie do siebie.
- Ja za tobą też, Justine Bieberze. - Pocałowałam czule jego wargi siadając na jego kolanach.
Czułam się wtedy taka szczęśliwa.

*flashback*

Kilka łez spłynęło po moim policzku, ale szybko je wytarłam. Wypiłam jeszcze trochę mojej wódki i zapaliłam papierosa. Spakowałam wódkę do torebki wstając z huśtawki. Skierowałam się w stronę domu, kiedy zrobiło się trochę zimniej. Było już ciemno, ze względu,że to styczeń zamarzałam w samej bluzie i conversach.
Piętnaście minut później byłam w domu. Otworzyłam drzwi kluczem wchodząc do domu. Do moich uszu dotarły śmiechy i chichoty. Zignorowałam je, wiedząc do kogo należy ten głos. Oczywiście, Veronica. Ta suka nigdy mi nie da spokoju. Spojrzałam przez otarte drzwi na salon. Siedziała tam cała nasza ekipa,wszyscy się śmiali i dobrze bawili. Veronica siedziała Justinowi na kolanach, a co jakiś czas się całowali. Zabolało mnie to. Zdjęłam moje buty i rzuciłam nimi na podłogę zatrzaskując drzwi przez co wszyscy zwrócili się w moją stronę. Wbiegłam szybko na górę i zamknęlam drzwi na klucz. Usiadłam pod ścianą biorąc do ręki telefon. Zaczęłam kasować wszystkie zdjęcie Justina na moim telefonie, skasowałam jego numer i wszystkie wiadomości. Zawiesiłam moje konto na Facebook'u oraz Twitterze, a usunęłam Snapchata oraz Instagrama. Byłam całkowicie wyłączona ze świata żywych i szczęsliwych ludzi. Wstałam i chwyciłam za torbę. Napisałam do taty krótki list, w którym wszystko mu wyjaśniłam. Postanowiłam wrócić do mamy na własną rękę. Spakowałam ze sobą najważniejsze rzeczy, pieniądze, ubrania, telefon oraz ładowarkę. Wzięłam ze sobą również jakąś ciepłą kurtkę i grubsze buty. Spakowałam namiot oraz śpiwór, była prawie 22, wiec wiedziałam gdzie przenocuję. Położyłam kartkę na łóżku i posprzątałam po sobie. Zaplanowałam po prostu szybko zbiec na dół i uciec na moją polankę. Chwyciłam jeszcze za koc i przygotowałam się do biegu. Otworzyłam drzwi i zbiegłam szybko na dół. Otworzyłam drzwi biorąc ze sobą rower. Duży plecak mi przeszkadzał, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Nikt na pewno nie zwrócił na mnie uwagi, w końcu jestem tylko zwykłą Holly Williams. Kto by się przejął moim zniknięciem?

Rowerem skierowałam się na moją polankę. Dochodziło tam jedynie światło księżyca. Wszystko wyglądało tam tak cudownie i pięknie. Rozłożyłam mój namiot i wsunęłam się do środka. Okryłam się kocem i śpiworem oraz kilkoma bluzami. Było tam strasznie zimno, było chyba -15 stopni, a ja idiotka siedzę w namiocie. Chwyciłam za wódkę z mojej torebki i zaczęłam ją po prostu pić jak wodę. Nim się obejrzałam cała butelka była pusta, a ja siedziałam i płakałam. Płakałam jak idiotka.
Spojrzałam na mój telefon. Dochodziła dwunasta w nocy. Położyłam się na twardej ziemi i chwilę później zasnęłam.

___

Obudził mnie dźwięk wibracji mojego telefonu. Nawet nie zwracając uwagi na to, kto dzwoni odebrałam.
- Halo? - Wymamrotałam ocierając moje oczy.
- Halo, Jezu Holly nic ci nie jest? Gdzie jesteś? Wszystko okej? Jesteś bezpieczna? - Powiedziała z troską Jessica przez telefon. W tle słyszałam krzyki Matta oraz Justina.
- Nie, nie jest okej. - Westchnęłam wywracając oczami. - Po prostu uciekłam z domu, zostałam brutalnie zgwałcona i leżę w lesie, gdzie zostałam też zamordowana, ale dziwnym trafem ktoś zostawił mi telefon, żebys mogła sprawdzić czy żyję.
Wiem, że to co powiedziałam nie miało najmniejszego sensu, ale nie obchodziło mnie to.
- Holly jezu święty, dzie ty jesteś dziecko? - Mruknął widocznie zmartwiony ojciec. Cholera, żeby mi nie zrobił afery o to co przed chwila powiedziałam.
- Nic mi nie jest okej, zapomnijcie o mnie wszyscy. Wyjdzie wam to na dobre. - szepnęłam, a po moim policzku spłynęła łza.
- Holly, co ty mówisz? - Powiedział zatroskanym głosem odchodząc od wszystkich, bo wszystkie głosy ucichły. - Wróć kochanie..
- Tato, ja nie chcę.. - Szepnęłam łamiącym głosem. - Ja chcę uciec, chcę uciec od tego wszystkiego. Tato, ja nie chcę żyć. - Wyszeptałam ścierając łzy z mojego policzka. Chwilę później się rozłączyłam i wyciszyłam telefon.
Wyszłam z namiotu rozprostowując kości. Było zimniej niż wczoraj, zdecydowanie zimniej. Wyciągnęłam papierosa z torebki odpalając go. Zaczęłam po chwili kaszleć. Chyba nabawiłam się zapalenia płuc, czy coś. Miałam to aktualnie gdzieś. Zaczęłam palić papierosa za papierosem. Chwilę później usłyszałam zza krzaków jakieś krzyki i po chwili wybiegł duży pies zza nich. Zaczęłam krzyczeć wskakując do wody, bo była to moja jedyna droga ucieczki.
Chwilę później się wynurzyłam, a moim oczom ukazali się policjanci, pies, mój tata, Jessica, Matt oraz Justin. Chwilę później zostałam wyciągnięta z jeziora przez policjantów i podali mi koc.
Jessica z Mattem zbierali moje rzeczy pakując je do samochodu. Ojciec cały czas mnie przytulał i mówił, że mam tak więcej nie robić. Justin wypalał dziurę w moim ciele, patrzał na mnie tak, że czułam się nieswojo. Zakaszlałam pociągając nosem. Nie było to pociąganie nosem poprzez płacz, tylko przez katar. Chyba byłam chora. Czułam się jakaś osłabiona, miałam dreszcze, ale co chwilę było mi też zimno.

Godzinę później byłam w domu taty pod kołdrą, z termometrem pod pachą. Miałam 39 stopni gorączki i mimo podawanych leków wcale mi nie spadała. Ciągle siedziała przy mnie Jessica oraz Matt, który krzyczał na Justina, że to jego wina. Jay również tam był, ale nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Po prostu czułam się źle, pewnie bym się rozbeczała, gdyby tak się stało. Jessica ciągle przepraszała mnie za to wszystko, że mnie zostawiła, a ja jej mówiłam, że ona nie ma z tym nic wspólnego.

Kiedy dochodziła dziewiętnasta, a mnie się trochę polepszyło Matt i Jess zostawili mnie samą z tym idiotą. On usiadł na łóżku i złapał mnie za dłoń.
- Nie dotykaj mnie. - Syknęłam zachrypniętym głosem zabierając rękę.
- Nie bądź taka, musiałem to zrobić. - Wymruczał łapiąc mnie za podbródek zmuszając do tego, żebym na niego spojrzała.
- Tak? Veronica ci kazała? - Zaśmiałam się ironicznie wywracając oczami.
- Nie, ja po prostu.. - Zaczął biorąc głęboki oddech.
- Kocham cię, Holly Williams. Kocham cię jak wariat.

~~~~~~~~~~
Witam, jest 16 rozdział.
Okej, na początku chciałam Was poinformować, że jeśli nie będzie minimum 15 komentarzy nie będzie rozdziału.

Mam nadzieję, że Wam się podoba.

Komentujcie!

@pvcixx

niedziela, 8 marca 2015

PRZEPRASZAM!

Przepraszam Was z braku rozdziałów Mam za dużo na głowie, po prostu nie wyrabiam. Za dwa tygodnie będzie lepiej, gdyż skonczę bierzmowanie. Postaram sie dodawać rozdziały jak najczęściej. Kocham Was! c:

Caly czas możecie pisać na tt, tam dowiecie się więcej kiedy będzie rozdział i Was o tym powiadomie! PODAWAJCIE SWOJE USERY W KOMENTARZACH!

@pvcixx

poniedziałek, 2 marca 2015

15. ''Której części nie rozumiesz, kochanie?''

[+18, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ]


Holly Williams P.O.V

Obudziło mnie natarczywe stukanie obcasem o podłogę. Zirytowana podniosłam głowę i zamrugałam kilka razy oczami. Wtedy spojrzałam na moją przyjaciółkę. Zerwałam się na proste nogi  i zaczęłam przytulać Tamarę.
- No cipko, w końcu! - Krzyknęła z uśmiechem na ustach przytulając mnie do siebie mocno.
- Cholera, mi też miło cię widzieć Tamaro. - Spojrzałyśmy na siebie i wtedy obie się zaśmiałyśmy.
- Tak tak, jest godzina trzynasta! - Pokazała mi godzinę na swoim iPhonie, a ja wzruszyłam ramionami patrząc na nią pytającą miną. - Dzisiaj sylwester geniuszko! O osiemnastej mamy być u Jussa, więc rusz dupcię!
Tamara rzuciła w moją stronę ręcznik i usiadła na moim łóżku dzwoniąc do Chaza. Wywróciłam oczami i udałam się do łazienki. Usiadłam w wannie rozkoszując się ciepłem, jakie dawała mi woda. Dokładnie się ogoliłam, moje ciało umyłam kokosowym żelem, a włosy moim ulubionym szamponem. Wyszłam z wanny jakąś godzinę później wycierając się dokładnie ręcznikiem. Wysuszyłam suszarką moje włosy, wtarłam w moje ciało balsam owijając moje ciało puszystym ręczniczkiem. Weszłam do mojego pokoju, a Tamara akurat skończyła rozmowę ze swoim chłopakiem. Wstała z łóżka stając przede mną.
- Nareszcie, dobra pokazuj co tam masz. - Wskazała palcem na moją garderobę. Udałam się z nią do środka przeglądając sukienki.
- Kupiłam sobie taką bieliznę, zaraz ci pokażę. Ale myślałam o tej sukience. - Pokazałam jej moją nową kieckę, która dosięgała mi do połowy ud, miała wycięty dekolt otoczony koronką. - Co sądzisz?
- Tak, jezu idealna! - Powiedziała z entuzjazmem na co się zaśmiałam. Pokiwałam głową biorąc do ręki wysokie szpilki na koturnie.
Weszłam do mojej sypialni biorąc dyskretnie moje ubrania. Wróciłam do łazienki. Wsunęłam na siebie bieliznę, którą poleciła mi Jessica, na to moją sukienkę. Wyprostowałam moje włosy, które swobodnie opadały na moje ramiona. Wykonałam precyzyjny makijaż, popsikałam się ulubionymi perfumami wychodząc z łazienki. Moja przyjaciółka ubrana była w czerwoną sukienkę, która idealnie opinała jej kształty. Dokańczała swój makijaż.
- Polokujesz mi włosy? - Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Pokiwałam głową ze śmiechem. Chwyciłam lokówkę i zaczęłam robić idealne loki.
Jakieś 20 minut później skończyłam. Spryskałam jej włosy lakierem wzdychając ciężko.
- Wyglądasz obłędnie, Justin chyba oszaleję. - Zaśmiała się Tam, na co pokiwałam głową.
Spojrzałam na mój telefon. Cholera, dochodziła siedemnasta.
- Zbierajmy się, jeszcze musimy pewnie na Matta poczekać. - Wywróciłam oczami zakładając na siebie szpilki oraz mój czarny płaszczyk. Zeszłam powoli na dół widząc mojego brata opierającego się o ścianę. Był ubrany w luźne jeansy, białą koszulę i oczywiście Vansy. Zachichotałam słuchając jego narzekań, jakie to my nie jesteśmy straszne, że się spóźniłyśmy.
Usiadłam w aucie wkładając słuchawki do uszu. Puściłam sobie ''Love me like you do'' od Ellie Goulding. Zaczęłam nucić pod nosem słowa piosenki.

You're the light, you're the night
Jesteś światłem, jesteś nocą
You're the color of my blood
Jesteś kolorem mojej krwi
You're the cure, you're the pain
Jesteś lekiem, jesteś bólem
You're the only thing I wanna touch
Jesteś jedyną rzeczą, której pragnę dotknąć
Never knew that it could mean so much, so much
Nigdy nie sądziłam że to może oznaczać tak wiele, tak wiele.
Uśmiechnęłam się sama do siebie przymykając oczy. Godzinę później byliśmy już pod domem Justina. Wysiadłam lekko zdenerwowana, nie wiedziałam co się dzisiaj wydarzy. Byłam jednak pewna, że to będzie najlepsza noc w moim życiu.

Weszłam do budynku kierując się w stronę salonu. Co tam ujrzałam? No tak, oczywiście rapujący Aubrey z mikrofonem w ręku i chwila? Asapa, serio? O MÓJ BOŻE, TO RAKIM MAYERS. CZYLI ASAP ROCKY. O MÓJ BOŻE, CHYBA POPUSZCZĘ!
Stałam tam jak wryta patrząc na dwóch rapujących czarnuchów. Chwilę później poczułam dotyk silnych dłoni na mojej talii.
- Wyglądasz cudownie kochanie. - Wyszeptał zachrypniętym głosem mój chłopak. - A do tego tak cholernie seksownie, gdybym mógł to teraz bym cię rozebrał i pieprzył.
Oj kochanie, nie wiesz co cię dzisiaj czeka.

Udaliśmy się do chłopaków, kiedy zaczęli już swoje popisy. Przedstawiłam sie Rakimowi, a on był zdziwiony, że jestem dziewczyną Justina. Co w tym takiego dziwnego?
- Shoty! - Krzyknęła Tamara oraz Jessica niosąc na tacach wódkę w kieliszkach. - Kto idzie na pierwszy ogień?
- Robimy zawody. Kto wypije ostatni będzie zmuszony położyć się na stole i wtedy trzech pierwszych zawodników będzie piło z Ciebie alkohol. Co wy na to? - Wtrącił się Chaz przytulając do boku Tamarę. Wszyscy się zaśmialiśmy, na co chwyciliśmy pierwszy kieliszek. Amy odliczała nam czas. Pierwszy raz widziałam jej uśmiech. Był szczery i szeroki. Było mi ciepło na sercu widząc Matta tulącego się do jej ciała. On nie chciał brać udziału w tej zabawie. Zapewne ze względu na Amy. Przy niej zrobił się bardzo czuły. Co mnie cieszyło.
Przełknęłam palącą ciecz, widząc że inni zabierali się juz za trzeci lub czwarty kieliszek. Cholera, nie chcę przegrać. Spięłam pośladki dokańczając 10 shota. Parząca ciecz wciąż dawała o sobie znać w moim gardle. Spojrzałam dookoła, a inni wciąz wyczekująco na mnie patrzeli.
- Och, cokolwiek. - Mruknęłam niezadowolona. Byłam już lekko wstawiona na co kręciło mi się w głowie. Położyłam się na blacie przymykając oczy.
- Musisz ściągnąć sukienkę. - Powiedziała Jessica śmiejąc się. Zrobiłam duże oczy siadając na blacie. Spojrzałam na nią przerażona, a ona porwała mnie do łazienki.
- Nie chcę się rozbierać! - Jęknęłam niezadowolona siadając na spuszczonym klozecie.
- Dlaczego?
- Mam na sobie tą bieliznę, wiesz.. Nie chcę, żeby Justin zobaczył ją za wcześnie. - Spuściłam głowę drapiąc się po głowie.
- Poczekaj, zaraz przyjdę.
Po kilku minutach wróciła do mnie ze swoją dużą torebką.
- Mam tutaj zapasową bieliznę, po prostu ją załóż, a kiedy już skończy się zabawa to po prostu włóż swoją. Okej? - Spojrzała na mnie wyciągając czarne majtki i pasujący stanik. Pokiwałam głową, a ona zostawiła mnie samą. Westchnęłam przebierając się.
Chwilę później wróciłam do kuchni w samej bieliźnie kładąc się na blacie.
Pierwszy był Aubrey co mnie speszyło. Zlizał z mojego brzucha gorzką sól, potem spomiędzy mojego biusty wyciągnął kieliszek i wziął łyka. Następnie z moich ust swoimi wyciągnął cytrynę przegryzając ją.
Następny był Chaz co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Powtórzył czynność po Drake'u. Oboje uważali, aby nie naruszyć mojej prywatności.
Ciekawe kto będzie następny.
Potem poczułam chwyt za biodra. Spojrzałam w dół i spojrzałam na mojego chłopaka posyłającego mi seksowny uśmiech. Oblizałam wargi i włożyłam w usta cytrynę.
Justin przejechał językiem od mojego podbrzusza aż po pępek zahaczając o materiał majtek na co zamruczałam. Potem delikatnie ścisnął mój biust muskając wargami moje obie piersi. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Wypił alkohol z kieliszki odkładając go na blat. Nachylił się nade mną biorąc do ust cytrynę. Chwilę później wyciągnął ją z ust namiętnie całując moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek, ale po chwili się od niego oderwałam biegnąc do łazienki. Czułam szum w mojej głowie spowodowany alkoholem. Przygryzłam moje wargi wzdychając ciężko. Boże, Justin doprowadza mnie do szaleństwa. Chwilę później wyszłam z łazienki już przebrana.
Była godzina 23:04 więc zostało 56 minut do północy. Oparłam się o ścianę widząc wszystkich naszych znajomych uśmiechniętych i tańczących. Oczywiście była tam też Veronica oraz Thomas, jednak nie zawracałam sobie nimi głowy. Chwilę później silne dłonie wyciągnęły mnie na środek salonu. Oczywiście był to mój cudowny chłopak. Zarzuciłam mu ręce na szyję powoli ruszając biodrami.
- Jesteś dziś taka gorąca. - Jęknął do mojego ucha obracając mnie do siebie tyłem. Uśmiechnęłam sie delikatnie pocierając tyłkiem o jego krocze.
- Och kochanie, ty również jesteś niczego sobie. - Wymruczałam do jego ucha, a on tylko wzmocnił uścisk na moich biodrach. Dziś był ubrany w spodnie, zazwyczaj takie jak nosił na co dzień. Na górze zamiast koszulek, czy bokserek miał założoną białą koszulę z podwiniętymi rękawami, a na stopach Supry.
Tańczyłam z nim tyle ile mogłam. Coraz bardziej się rozkręcałam. Już teraz nie przeszkadzał mi wzrok innych, ani to, że Justin coraz bardziej na mnie napiera. Powoli się do niego odwróciłam przodem zjeżdżając w dół. Przejechałam przy tym, oczywiście w pełni świadomie, palcami po jego kroczu. Wróciłam do normalnej postawy zarzucając swoje ręce na jego szyję.

Po pewnym czasie podeszła do nas Amy. Podała nam kieliszki z szampanem. Co oznaczało jedno, zaraz będzie Nowy Rok!
Ludzie zebrali się na zewnątrz, pary były w siebie wtulone patrząc w niebo. Justin przyciągnął mnie do siebie bliżej muskając moje czoło.
10...9...8...7...6...5...4...
Wtedy Justin przycisnął swoje wargi do moich.
3...2...1...
NOWY ROK!
Wszyscy krzyczeli, skakali, całowali się i przytulali. Justin dopiero chwilę później puścił mnie wypijając zwartość kieliszka. Zrobiłam to samo uśmiechając się do niego.
- Najlepiej zakończony i rozpoczęty rok w całym moim życiu. - Szepnął do mojego ucha, przez co moje policzki nabrały rumieńca.
Jeszcze zobaczysz, co to znaczy dobre rozpoczęcie roku, kochanie.
W końcu nabrałam odwagi. Pociągnęłam go w kierunku schodów. Wparowałam do jego pokoju pchając do na łóżko. Nic się teraz nie liczyło.
Chciałam jego, pragnęłam go.

Justin Bieber P.O.V.

Usiadłem na skraju łóżka patrząc na Holly. Cholera, moja dziewczyna była cholernie na mnie napalona. Oczywiście cieszyło mnie to, że tak na nią działam.
- Zaczekaj chwilkę. - Mruknęła do mojego ucha wchodząc do łazienki. Rozpiąłem trzy guziki mojej koszuli czując ogromne ciepło.
Jakieś trzy minuty później do pokoju wróciła Holly, owinięta w satynowy szlafrok, bez butów i zapewne bez sukienki. Oblizałem wargi wstając powoli z łóżka, ale ona z powrotem mnie na nie popchnęła. Cholera, ona miała nade mną władzę. Powoli rozwiązała swój szlafrok, zsunęła go najpierw ze swoich ramion, a potem materiał całkowicie opadł na ziemię.
Fioletowo czarny stanik idealnie opinał jej duże piersi, w dół prowadziła zasłonka, która miała odcień fioletu. Zakrywała jej brzuch oraz jej dolną część. Zrobiła obrót o 360 stopni spotykając mój wzrok. W jej oczach było widoczne pożądanie i rozpalenie. Pasujące stringi zdecydowanie doprowadzały mnie do szaleństwa. Na nogach miała pończochy połączone z majtkami jakimiś dopinkami. Uśmiechnąłem się pod nosem, a chwilę później Holly już siedziała na moich kolanach okrakiem. Wplotła palce w moje włosy delikatnie ciągnąc za ich końcówki. Rozpięła szybko moją koszulę całkiem ją ze mnie ściagając. Pazurkami przejechała po mojej klacie. Odpięła szybko moje spodnie zsuwając je ze mnie. Było mi w nich teraz zdecydowanie za ciasno.
Koniec tego dobrego, czas przejąć inicjatywę. Złapałem moją małą dziewczynkę w pasie i obaliłem ją na plecy. Usłyszałem z jej ust cichy jęk. Zsunąłem się pocałunkami na jej szyję powoli odpinając jej stanik. Chwilę później była już bez niego i tej firanki, która w tej sytuacji zakrywała zdecydowanie za dużo. Przeniosłem moje wargi na jej piersi. Zacząłem ssać i lizać jej sutka, przez co stał się twardy. Spojrzałem na drugiego, który domagał się tyle samo uwagi. Zrobiłem to samo z drugim schodząc pocałunkami coraz niżej i niżej. Chwilę później dosięgnąłem jej granicy. Zdjąłem z niej pończochy i te śmieszne zapinki, które teraz były niepotrzebne. Na jej tyłeczku został tylko ten mały skrawek materiału, który i tak zaraz będzie z niej zdarty. Chwyciłem go zębami szybko go z niej zdzierając.
- Justin... - Jęknęła moja mała Holly ściskając moje włosy.
- Założymy się, że dojdziesz, zanim dojdę do literki ''R''? - Spytałem z cwanym uśmiechem rozszerzając jej nogi. Moim oczom ukazała się jej idealna kobiecość. Była mokra i tylko i wyłącznie moja.
- Co? - Spytała na mnie zmieszanym wzrokiem, ale kiedy moje wargi spotkały się z jej cipką opadła na materac.
Złożyłem na jej kobiecości delikatny pocałunek zabierając się do pracy.

B - cicho jęknęła moje imię.
E - zacisnęła pościel w dłoniach.
L - oplotła swoje nogi wokół mojej głowy.
I - jej oddech zdecydowanie przyśpieszył.
E - splotła palce w moje włosy mocno za nie ciągnąc.
B - jęczała głośniej moje imię.
E - zrobiła się bardziej mokra, a jej ciało opadło na materac.
R - doszła.

Uśmiechnąłem się widząc ją w tym stanie. Położyłem się obok niej muskając jej czoło. Jednak Holly nie chciała na tym skończyć.

Holly P.O.V

To uczucie, które mnie wypełniało były cudowne. Teraz byłam pewna. Chciałam go więcej i więcej. Usiadłam na nim okrakiem sunąc dłońmi po jego torsie, aż do bioder. Powoli zsunęłam z niego bokserki, a moim oczom ukazał się jego wielki przyjaciel. Powitałam go z ogromnym uśmiechem na twarzy ocierając się o jego główkę moją kobiecością. Poczułam mocniejsze zaciśnięcie dłoni na moich biodrach przez Justina. Chwilę później znowu znalazłam się pod nim. Pieścił chwilę moją skórę swoimi wargami wyciągając z szafki obok łóżka małą paczuszkę. Zwinnie ją otworzył wyciągając z niej zawartość.
- Jesteś tego pewna kochanie? - Spytał z troską. Wywróciłam teatralnie oczami oblizując wargi.
- Pieprz mnie. - Syknęłam do jego uszka zaciskając na jego karku palce. - Której części nie rozumiesz, kochanie?
Uśmiechnął się tylko do mnie zakładając prezerwatywę na swojego ogromnego penisa. Chwilę później znalazł się z nim przy moim wejściu.
- Jeśli będzie bolało to mów. - Pokiwałam głową wbijając paznokcie w jego ramiona. Jay powoli wbił we mnie swojego członka, na co głośno jęknęłam. Myślałam, że mnie rozerwie. Ból był ogromny, zwłaszcza jeśli moja.. no właśnie, niewinność miała zostać odebrana przez takiego ogromnego przyjaciela Justinka.
Chwilę później Justin wbił się we mnie chyba całkowicie bo po moich plecach przeszedł ogromny dreszcz. Wyjęczałam z całych sił jego imię. Na chwilkę się zatrzymał, żebym przyzwyczaiła się do jego wielkości oraz obecności. Nim się obejrzałam ból zaczął przechodzić, a zastąpiła g przyjemność. Jay powoli sunął swoimi biodrami wbijając się we mnie. Chciałam więcej, jeszcze więcej...
- Oh, kochanie. - Jęknął mój ukochany. - Jesteś tak zajebiście ciasna.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej mokro przez jego słowa. Wbiłam paznokcie w jego ramiona wydając z mojego gardła jęki.
- Mocniej Justin! Pieprz mnie mocniej! - Wyjęczałam odchylając głowę. Byłam pewna, że jeszcze kilka chwil i będę szczytować.
- Kurwa skarbie. - Mruknął Justin wbijając się we mnie jeszcze mocniej. Nadawałam mu szybkości, a on mocy. Jęczałam chyba tak głośno jak tylko mogłam. Nie przejmowałam się niczym, moją rodziną, znajomymi. Teraz ważny był tylko Justin i to, co robiliśmy.
Nie trzeba było wiele. Po kilku pchnięciach Justina w końcu doszłam. Oboje osiągneliśmy najwyższy poziom w tym samym czasie. Zdyszany chłopak opadł na moje ciało. Przez kilka minut staraliśmy uspokoić nasze oddechy. Chwilę później ciało Justina znalazło się obok mnie. Wtulił mnie do siebie z całej siły okrywając nasze spocone ciała kołdrą.
- Byłaś cudowna. - Szepnął do mojego ucha, na co się delikatnie uśmiechnęłam.
- Dobranoc Justin. - Mruknęłam już całkowicie wyczerpana i usnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~

I jak Wam się podoba rozdział?! Dużo się wydarzyło, prawda?
Ja geniuszka, pisałam go dwa razy. Dlaczego? Bo za pierwszym razem na samym końcu mi się usunął i zamknęłam kartę bez zapisywania.

Mam nadzieję, że Wam się spodoba niespodzianka dla Justina.

Pamiętajcie, żeby komentować, im więcej waszych komentarzy tym większa motywacja i zapewne lepsze rozdziały!

Polecam Wam blog mojej najlepszej przyjaciółki, dopiero zaczyna więc wspomóżcie ją!
OPOWIADANIE


@pvcixx

niedziela, 1 marca 2015

14. ''Jesteś wszystkim, co się dla mnie liczy.''

Holly Williams P.O.V

Dziś był ten dzień, wigilia! Przez trzy dni nie widziałam się Justinem, to chodziłam na zakupy, aby kupić jeszcze komuś prezent, tutaj pomagałam tacie i jego żonie w przygotowaniach, gotowaniu i sprzątaniu. Wstałam około godziny 11. Udałam się tanecznym krokiem do łazienki, wzięłam gorącą i dłuuugą kąpiel, ogoliłam się, umyłam moje włosy. Wychodząc z łazienki nałożyłam na twarz maseczkę i wytarłam moje ciało ręcznikiem. Zawinęłam włosy w drugi ręcznik zmywając z siebie maseczkę nawilżającą. Wysuszyłam moje włosy zakładając na siebie jakieś luźne dresy, a wcześniej bieliznę. Udałam się na dół. Mała Vanessa już siedziała przy dużej, zielonej choince oglądając bombki. Podeszłam do niej i pocałowałam jej malutki policzek. Wzięłam do ręki lampki, obwiązałam nimi całą choinkę. Potem założyłam łańcuchy, koraliki, razem z Vanessą zawiesiłyśmy bombki, sztuczne sopelki, dużo cukierków i pierniczki. Nim się obejrzałam była już 16. Wbiegłam na górę po schodach, skierowałam się do mojej garderoby. Wybrałam na dzisiejszy wieczór granatową sukienkę, która sięgała mi trochę ponad kolana. Do tego przeźroczyste rajstopki. Udałam się do łazienki, nałożyłam niewielką ilość podkładu i lekko pociągnęłam maskarą po moich rzęsach. Popsikałam się moimi perfumami z Chanel wzdychając ciężko. Nie wyobrażam sobie spotkania mojej mamy z tatą, z jego nową żoną, z ich córeczką, ani z Justinem. Boję się tego. Chwyciłam lokówkę i zrobiłam sobie dość wyraźne loki. Całość spryskałam lakierem do włosów, a kiedy miałam je polokowane dosięgały mi do tyłka. Spojrzałam na zegarek. Już 17:30. I nagle dzwonek do drzwi. Zamarłam, wiedziałam, że to mama. Chwyciłam tylko wszystkie moje prezenty i zbiegłam na dół. Tam Matt witał się z mamą, udałam się do salonu, rozstawiłam prezenty ładnie pod choinką i pobiegłam do mamy. Rzuciłam się na nią mocno przytulając moją rodzicielkę. Tak strasznie brakowało mi jej przez te miesiące. Rozmawiałyśmy przez telefon i na skype, ale to nie to samo. Mama pocałowała mnie w czoło, a kiedy zobaczyła tatę jej mięśnie się napięły. Chwyciłam ją pod ramię głaszcząc je uspokajająco.
- Cześć Melanie. - Powiedział mój ojciec.
- Cześć James. - Szepnęła moja mama, a już po chwili weszła do pokoju moja macocha.
- Witaj Mel, dawno cię nie widziałam. - Powiedziała z uśmiechem, ale moją mamę chyba nie za bardzo to uszczęśliwiło.
- Dzień dobry, Agnes. - Mruknęła wyraźnie niezadowolona, ale posłała jej słaby uśmiech. Udałyśmy się do salonu gdzie było już pełno potraw, każdy miał karteczkę na talerzu ze swoim imieniem. Usiadłam na właściwym miejscu nakładając sobie na talerz nieco jedzenia. Nie chciałam jeść wszystkiego, żeby potem czuć się napchana. Chciałam skosztować każdego po trochu. Chwilę później Agnes przyszła do nas z eggnog*. Wzięłam łyk napoju patrząc na moją rodzinę. Powiększyła się o dwóch członków, chętnie wymazałabym z tego widoku Agnes, zdecydowanie. Spojrzałam na zegar na ścianie. Była już 19, oh jak świetnie. Westchnęłam głośno i przeprosiłam odchodząc od stołu. Udałam się na górę i chwyciłam mojego iPhone'a. Trzy dni bez mojego chłopaka to zdecydowanie za dużo. Westchnęłam i postanowiłam napisać do niego sms-a.

Do: Jaay x
Cześć kochanie, chciałam Ci życzyć Wesołych Świąt. Najlepszych prezentów i najedz się grubasku. Tęsknię za Tobą. Odezwij się do mnie wkrótce.

Poczekałam jeszcze parę minut, ale nic. Zero odpowiedzi. Zrezygnowana zrzuciłam z siebie ubrania i wsunęłam się pod kołdrę. Po prostu zasnęłam.

***

Obudził mnie spokojny i ciepły oddech na moim policzku. Otworzyłam moje oczy i uniosłam wzrok do góry. Był to Justin patrzący się na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, otworzyłam usta i już miałam zapytać skąd się tutaj wziął, ale on mnie wyprzedził i czule pocałował moje wargi. Odwzajemniłam jego pocałunek nasuwając się nad niego.
- Stęskniłem się, bardzo. - Mruknął w moje usta na co się uśmiechnęłam.
- Ja też, dlaczego się nie odzywałeś? - Przejechałam palcami po jego policzku muskając jego idealny nosek.
- Potem zobaczysz.
- Holly, Justin chodźcie na prezenty! - Krzyknęła Agnes z korytarza na co usiadłam. Spojrzałam na swoje ciało. Byłam w samej bieliźnie. Pośpiesznie wstałam z łóżka biorąc beżową sukienkę. Wbiegłam do łazienki, szybko ją założyłam, umyłam zęby, wyczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Teraz wyglądałam jak człowiek. Wyszłam z łazienki i stanęłam przed Justinem oblizując wargi.
- Jak wyglądam? - Spytałam obracając się dookoła.
- Jak milion dolarów. - Szepnął i przyciągnął mnie do siebie, tak że na nim usiadłam.
Zaczęłam składać czułe pocałunki na jego szyi i kościach policzkowych, ale z transu wyrwała mnie Vanessa.
- Holly, chodź już! - Krzyknęła dziewczynka łapiąc moją dłoń swoją malutką rączką. Wstałam z kolan Jaya i zeszłam na dół. Siedzieli tam dosłownie wszyscy. Choinka aż pękała z ilości prezentów. Usiadłam na fotelu, a w tym roku to Matt miał podawać prezenty, ze względu, że jest najstarszy z rodzeństwa. Justin usiadł obok mnie na drugim fotelu łapiąc moją dłoń. Dostałam swoje prezenty. Od mamy dostałam zestaw złotej biżuterii, w tym łańcuszek w kształcie serca, a drugą cześć moja mama miała na szyi. Tata i Agnes wręczyli mi karty podarunkowe na zakupy, oraz torebkę z Chanel, za którą tak szalałam. Matt kupił mi kupon na hot-dogi, ale do tego bransoletkę z moim imieniem. Wszyscy byli zadowoleni ze swoich prezentów. Chwyciłam Justina za rękę prowadząc go do mojego pokoju. Posadziłam go na łóżku i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chciałam, aby ten prezent był wyjątkowy, tylko dla ciebie i mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Justin Bieber P.O.V

Wziąłem niepewnie prezent od Holly. Był zapakowany w ogromny karton i owinięty w świąteczny papier ze wstążkami. Moja ukochana usiadła obok mnie czekając aż otworzę to cudo. Wziąłem głęboki oddech zrywając papier. Spod niego wyłonił się futerał na gitarę. Uśmiechnąłem się do Holly i musnąłem jej policzek. Pisało na nim Justin Bieber, złotymi literami przyczepionymi na nim.
- Skąd wiedziałaś, że chcę futerał? - Spytałem patrząc na dziewczynę wyczekująco.
- Zobacz co jest w środku. - Mruknęła kiwając głową.
Otworzyłem niepewnie pudełko i.. Oniemiałem. Była tam biała gitara akustyczna, a na jej boku pisało ''All That Matters''. Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem do siebie moją dziewczynę.
- Dziękuję ci Holly, jest cudowna. - Pocałowałem jej usta gładząc jej kolano dłonią.
- To nie wszystko. - Mruknęła biorąc gitarę do ręki. Usiadłem do niej przodem trzymając dłoń na jej udzie.
Zaczęła szarpać delikatnie struny wbijając wzrok w gitarę.

Oh oh, just as sure as the stars in the sky
To jasne jak gwiazdy na niebie
I need you to shine in my life
Potrzebuję Cię byś błyszczał w moim życiu
Not just for the meanwhile, for a long long time, better believe it
Nie tylko na chwilę, ale na długi, długi czas lepiej w to uwierz
Oh oh, whenever you're not in my presence
Kiedykolwiek cię nie ma w mojej obecności
t feels like I'm missin' my blessings, yeah
Czuję, jakbym traciła moje szczęście
So I sleep through the daylight, stay awake all night
Więc śpię świetle dziennym i czuwam całą noc
Till you're back again, oh yeah, yeah
Dopóki znowu nie wrócisz oh tak, tak
You think I'm biased
Sądzisz, że jestem stronnicza
To my significant other
Tak bardzo, że nie mam innej
You hit it right on the head
Wpajasz tę prawdę w moją głowę
Only been missin' my lover
Tylko brakuje mi mojego kochanka
Got a whole lot of texts on my phone and I don't reply
Mam mnóstwo smsów w swoim telefonie, na które nie odpowiadam
The next eight bars tell you why
Ale następne osiem linijek powie ci dlaczego

You're all that matters to me
Jesteś wszystkim, co się dla mnie liczy
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
Nie martwię o nikogo innego
If it ain't you, I ain't myself
Jeśli nie ma ciebie, nie jestem sobą
You make me complete
Sprawiasz, że jestem spełniona
You're all that matters to me
Jesteś wszystkim, co się dla mnie liczy
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
Czym jest królewskie łóżko bez królowej?**
There ain't no "I" in team
Nie ma "ja" w zespole
To make me complete
To ty mnie dopełniasz
You're all that matters to me
Jesteś wszystkim, co się dla mnie liczy

Kiedy skończyła biorąc głęboki oddech zanurzyłem się w jej cudownych ustach. Zacząłem namiętnie je całować, wkładając w to całą pasję, serce, pożądanie, troskę i miłość. Miłość? Miłość. Jest dla mnie wszystkim co się dla mnie liczy.

eggnog- specjalność w Ameryce, jest to słodki napój rumowy z dodatkiem cynamonu, żółtek jaj, mleka, wanilli oaz cukru.
**-Chodzi tutaj o łóżko Justina.

~~~~~~~~~~
Jak Wam się podoba rozdział? Mam nadzieję, że jesteście zaskoczeni prezentem Holly.
Jeśli Wam się spodobał to komentujcie c:

Jeśli chcecie być na bieżąco informowani o rozdziałach podawajcie swoje usery do tt pod najnowszymi postami.

HAPPY B-DAY JUSTIN!! c:


@pvcixx